Na początku 2018 roku, po raz pierwszy od dziesięcioleci, pojawiła się w USA imponująca fala strajków. Setki tysięcy nauczycielek i nauczycieli w „czerwonych stanach” (stany wewnątrz USA, uznawane za konserwatywne - E.R.) odmówiło pracy, domagając się zwiększenia funduszy na edukację i wyższych płac. Strajkujący nie tylko wywalczyli wiele dla siebie i swoich uczniów, co jest historycznym osiągnięciem, ale dali nadzieję na przyszłość i wskazali drogę rozwoju dla ruchu pracowniczego jako całości.
To historyczne przebudzenie stanowi wyzwanie wobec status quo związków zawodowych w całym kraju, który opiera się na „partnerstwie” z kierownictwem firm i lobbowaniu wraz z mainstreamem partii Demokratów. Nowy ruch powstał wbrew opiniom i oczekiwaniom dominującym wśród większości badaczy rynku pracy, spośród których zaskakująco niewielu wskazywało na możliwość podjęcia akcji strajkowych jako kluczowego środka do ożywienia organizacji pracowniczych.
Zupełnie odmienną od mainstreamu perspektywę przedstawił Joe Burns w książce Strike Back:Using the Militant Tactics of Labor’s Past to Reignite Public Sector Unionism Today, która została po raz pierwszy opublikowana w 2014 roku. Wznowiona w tym miesiącu w zaktualizowanym wydaniu, książka Burnsa i prezentowane przez nią przewidywania zostały całkowicie potwierdzone przez „rewoltę czerwonych stanów”. Zgodnie z tym, co pisał Burns, kluczowe okazały się strajki, konieczność działania wbrew prawu pracy, wsparcie ze strony społeczności lokalnych oraz pilna potrzeba pokonania prywatyzacyjnej ofensywy prawicy.
Powrót strajków
Jeśli chodzi o strategię polityczną, nie ma potrzeby wymyślania koła na nowo. Główna teza Strike Back głosi, że niedoceniane i niepamiętane dziś walki pracowników sektora publicznego w latach 60-tych i 70-tych pokazują, co dziś należy zrobić by odwrócić los pracowników i związków zawodowych. Przede wszystkim oznacza to powrót strajków.
Strajki w Zachodniej Wirginii, Arizonie i następujące po nich rewolty nauczycieli i nauczycielek w 2018 roku po raz kolejny potwierdziły, że strajki są najpotężniejszą bronią pracowniczą. Wstrzymując produkcję - zarówno w sektorze prywatnym, jak i publicznym - pracownicy zyskują bardzo silną pozycję, pozwalającą zmusić pracodawców do spełnienia ich wymagań. Jak ujął to lider nauczycieli z Arizony Dylan Wegela:
Strajk był jedynym sposobem by przeć naprzód, nic innego nie działało. Głosowanie na demokratów nic nie zmieniało. Oni również obcięli fundusze szkolne w całym kraju. Tylko strajki działają. Mój pomysł był prosty: „Możemy wygrać. Jesteśmy trybikami w maszynie, ale jeśli przestaniemy pracować, maszyna musi stanąć.
Ta idea, dawniej truizm, została zarzucona dziesiątki lat temu przez zorganizowaną klasę pracującą i zmarginalizowana na lewicy. Zarówno dla pracowników jak i samej lewicy konsekwencje odwrócenia się od bojowości w miejscu pracy były tragiczne.
Tak zwana „współpraca” związków i zarządów firm w zarządzaniu pracą doprowadziła do niekończących się ustępstw związków zawodowych w całym kraju. Mocno promowany model organizacyjny związany z SEIU[2] i przywództwem „New Voice”, który ogarnął AFL-CIO[3] w latach 90., nie zwiększył znacząco uzwiązkowienia. Wprowadzenie modelu „związków zawodowych sprawiedliwości społecznej” nie pomogło odwrócić tego spadkowego trendu. Wprowadzenie modelu „związków zawodowych sprawiedliwości społecznej” nie pomogło odwrócić tego spadkowego trendu. Dziś nawet postępowe związki zawodowe często bardziej koncentrują się na wspieraniu kandydatów i lobbowaniu wśród Demokratów, niż na organizowaniu walki w miejscu pracy.
Powrót strajków na początku 2018 roku pokazał, że to strajki przynoszą rezultaty. Chociaż nie wszystkie żądania strajkujących zostały spełnione, nauczyciele i nauczycielki w Zachodniej Wirginii, Oklahomie i Arizonie wygrały więcej w ciągu dwóch miesięcy niż w ciągu ostatnich dwóch dekad. Ustępstwa te wywalczono od nieprzejednanych administracji stanowych Republikanów, które przez wiele lat twardo obstawały, że nie ma pieniędzy na zaspokojenie żądań osób pracujących w edukacji. Tym bardziej jest to imponujący sukces. Masowe strajki niezwykle szybko pozwalają wydusić z pracodawców pożądane ustępstwa.
W Zachodniej Wirginii mobilizacja odmowy pracy zmusiła lokalny rząd do wycofania kontrowersyjnych podwyżek składek ubezpieczenia zdrowotnego PEIA. Następnie, po prawie dwóch tygodniach zamkniętych szkół, ustawodawca Zachodniej Wirginii skapitulował wobec strajkujących i przyznał 5-procentowe podwyżki wszystkim pracującym w sektorze publicznym - nie tylko nauczycielom i nauczycielkom. Kiedy rozmawiałem z szeregowym organizatorem Jayem O'Nealem w Charleston kilka godzin po ogłoszeniu zwycięstwa, podkreślił, że był to punkt kulminacyjny długiego ciągu zwycięstw:
Jestem podekscytowany, jestem poruszony, czuję, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo. To brzmi jak przesada, ale nie przesadzam. Wiele osób zdążyło zapomnieć, jak wiele już wygraliśmy. Rząd był zmuszony zrezygnować z programu Go365[4] i utrzymać składki ubezpieczeniowe oraz wkład własny (dopłaty do ubezpieczenia) PEIA na obecnym poziomie. Ponadto dzięki strajkowi byliśmy w stanie zablokować wiele złych ustaw. Ustawa o szkołach czarterowych [prywatne szkoły finansowane z publicznych pieniędzy - E.R.] została utrącona, a dodatkowe ustawy antyzwiązkowe, takie jak ustawa o „ochronie płac”, zostały odrzucone.
Imponujące były również wygrane w Oklahomie i Arizonie. W Sooner State (zwyczajowa nazwa Oklahomy - E.R.) nauczyciele wygrali średnio podwyżkę o 6000 dolarów rocznie, zmuszając rząd do wprowadzenia pierwszej podwyżki podatków od 1990 roku. W Arizonie w wyniku dwóch miesięcy mobilizacji i sześciu dni szkolnych strajków, ruch Czerwone dla edukacji [Red for Ed] wywierał wystarczającą presję na ustawodawcę, by powstrzymać proponowane nowe obniżki podatków oraz przeprowadzić referendum przeciwko bonom edukacyjnym[5] w 2018 i zdobyć setki milionów dolarów na dodatkowe fundusze szkolne. Ponadto nauczyciele zmusili rząd do przyznania im około 19-procentowej podwyżki.
Rezultaty i wpływ strajków „czerwonych stanów” nie ograniczają się jednak tylko do sfery polityki państwa i ustaw. Jeszcze ważniejsze niż wygrane w sferze finansowania i płac jest rozwój oraz ożywienie związków zawodowych. Odbudowa ruchu pracowniczego.
W szczególności strajki Zachodniej Wirginii i Arizonie rozbudziły w wielkim stopniu świadomość klasy pracującej, formy organizacji i determinację do walki. Zbudowano podstawy do marszu po kolejne zwycięstwa w nadchodzących miesiącach i latach. Cytując nauczycielkę-aktywistkę w Arizonie Rebeccę Garelli:
Ruch pracowniczy i strajki rzeczywiście zwiększyły świadomość polityczną ludzi i nasz poziom oddolnej organizacji. Pięćdziesiąt procent wygranej zawdzięczamy stworzonemu silnemu i zorganizowanemu ruchowi masowemu. Nigdzie się nie wybieramy. Ludzie mają teraz odwagę walczyć.
Bezprecedensowy wzrost liczby osób płacących składki związkowe w Arizonie i Zachodniej Wirginii jest realnym wyznacznikiem głębokości odnowy związków. Od stycznia 2018 roku ponad 2500 pracowników i pracownic szkolnych dołączyło do nauczycielskich związków zawodowych. To świetny przykład na to, jak odwrócono koleje losów zorganizowanych pracowników w Zachodniej Wirginii. W Arizonie, w której związek reprezentował tylko 25 procent osób pracujących w szkołach na początku 2018 roku, rozpoczęły się jeszcze głębsze zmiany. Od tego roku ponad 2750 nowych członków i członkiń dołączyło do Stowarzyszenia Edukatorów Arizony [Arizona Education Association]. W wątku dyskusyjnym na Facebooku dotyczącym lekcji płynących ze strajków jeden z nauczycieli wyjaśnił:
Zrozumiałem, jak wielką moc może mieć grupa zjednoczonych jednostek, kiedy wszyscy postawią się i walczą o wspólne dobro. Już nie boję się słowa „związek”. Dołączyłem do AEA i planuję kontynuować walkę o to, co jest słuszne zarówno dla nauczycieli jak i uczniów. Czuję się wyzwolony jak nigdy, jako edukator. Teraz wierzę, że zmiana jest możliwa.
Łamanie prawa
Jak zaznaczyłem powyżej, przywódcy związkowi oraz sympatyzujący z ruchem pracowniczym akademicy wysunęli szereg propozycji, jak dokonać odnowy ruchu. Większość z nich akceptowała drakońskie ograniczenia prawne dla organizacji pracowniczych w USA, próbujących jakoś działać pomimo tych ograniczeń, lub starała się o ich reformę. Burns argumentuje jednak, że należy działać w inny sposób: „nie można sobie wyobrazić, że ruch robotniczy odrodzi się w jakikolwiek znaczący sposób bez pracowników i pracownic naruszających prawo pracy, tak jak działo się to pół wieku temu”.
Strajki sektora publicznego pozostają nielegalne w przytłaczającej większości stanów. Biorąc pod uwagę oczywiste ryzyko nielegalnych akcji w miejscu pracy, nie dziwi, że przywództwo związkowe w Stanach Zjednoczonych nie kwapi się, by promować czy stosować takie działania. Jednak strajki w Zachodniej Wirginii i Arizonie pokazały, że aby siły pracowników i pracownic mogły odnieść zwycięstwo, jest konieczne i w rzeczywistości możliwe, by działać, łamiąc nieprawomocne przepisy.
Decyzja o działaniu wbrew prawu nie była łatwa dla nauczycieli i nauczycielek. Rzeczywiście, większość z nich początkowo była bardzo sceptycznie nastawiona do możliwości nielegalnego przerwania pracy. Zrozumiałe jest, że wielu obawiało się utraty pracy lub innych kar dyscyplinarnych. Nauczyciel muzyki Noah Karvelis wspomina sytuację w Arizonie: „Kiedy po raz pierwszy zaczęliśmy się organizować, ludzie z grupy na Facebooku naprawdę bali się mówić nawet o możliwości strajku, ponieważ było to nielegalne.”
Podobnie było w Zachodniej Wirginii, pomimo silniejszej tradycji bojowości klasy pracującej i precedensu nielegalnego strajku nauczycielskiego w 1990 roku. Lisa Collins, nauczycielka i przywódczyni związkowa z hrabstwa Wyoming, opublikowała w styczniu następujące informacje na grupie facebookowej osób pracujących w sektorze publicznym: „Wtedy [w 1990 roku] nauczyciele byli nieustraszeni. Nie mamy tego dzisiaj. Co stało się z ludźmi?”.
Dopiero wspólne wysiłki radykalnych organizatorów i organizatorek terenowych pozwoliły przełamać niechęć. W Zachodniej Wirginii pierwsza wzmianka o tym, co niektórzy określali jako „słowo na S”, pojawiła się 6 października 2017 roku, kiedy Jay O'Neal opublikował informacje o organizacji strajku w Fresno w Kalifornii. W swoim poście na grupie facebookowej podsumował to tak: „Godzimy się tutaj na STANOWCZO ZA MAŁO”. Jeden ze sceptycznych nauczycieli odpowiedział, że „nauczyciele w ZW nie mogą strajkować”, na co O'Neal odpowiedział „prawda, ale i tak zrobili to w 1990 roku i miało to znaczenie”.
W ciągu najbliższych miesięcy ta podstawowa debata została powtórzona tysiące razy w wielu wersjach online i offline. Ostatecznie szeregowym organizatorom i organizatorkom w obydwóch stanach udało się wywrzeć presję na swoje związki, by zgodziły się wreszcie na akcje strajkowe.
Wysocy rangą urzędnicy państwowi i politycy zareagowali na głosowanie autoryzujące nauczycielskie akcję strajkowe groźbami sankcji wobec strajkujących. Prokurator generalny Zachodniej Wirginii Patrick Morrissey ogłosił w przededniu akcji:
Wstrzymanie się od pracy w jakimkolwiek wymiarze bez względu na powody jest nielegalne. Nie miejcie złudzeń: planowane akcje wstrzymania się od pracy są niezgodne z prawem. Prawo stanowe i orzeczenia sądów dają konkretnym stronom możliwości przeciwdziałania takim nielegalnych akcjom, w tym możliwość zakończenia bezprawnego strajku.
Diane Douglas, nadinspektorka stanu Arizona, chcąc zapobiec strajkowi, udała się do mediów w dniach poprzedzających strajk, publicznie grożąc nauczycielom i nauczycielkom utratą uprawnień, jeśli ośmielą się zastrajkować: „Wstrzymanie się od pracy to niewinnie brzmiące określenie. W rzeczywistości jest to strajk, takie są fakty. W Arizonie strajki nauczycieli są nielegalne”.
Ostatecznie jednak administracja stanowa nie była w stanie zrealizować swoich gróźb. Sama liczba strajkujących sprawiła, że groźba zwolnienia wszystkich była niewykonalna. Innych form kary nie wdrożono przede wszystkim z powodów politycznych.
Sankcje i kary zdawały się raczej rozbudzać bojowość, niż działać odstraszająco na strajkujących i ich zwolenników. Politycy bali się także utraty popularności wśród wyborców i utraty poparcia lokalnych społeczności.
Urzędnicy państwowi byli zaskakująco szczerzy, mówiąc o politycznych powodach leżących u podstaw ich niechęci sięgania po sankcje prawne na początku 2018 roku. Gdy na konferencji prasowej zaraz po strajku zapytano nadinspektora stanu Wirginia Zachodnia Steve’a Paine’a, dlaczego nie próbował uzyskać nakazu sądowego zaprzestania strajku, odpowiedział: „Dolalibyśmy tylko oliwy do ognia”. Emily Comer, liderka ruchu z Zachodniej Wirginii, podsumowała lekcję płynącą z fali strajków w następujący sposób: „Nie ma znaczenia, że akcja jest nielegalna, jeśli wystarczająco dużo ludzi bierze w niej udział”.
Wsparcie wspólnot
W Strike Back, Burns podkreśla, że charakter strajku sektora publicznego wymaga, aby organizacje pracownicze zdobyły poparcie obywateli i obywatelek dla swojej sprawy. Rozpoczynając akcję strajkową, nauczyciele i nauczycielki nie blokują zysków, gdyż w sektorze publicznym ich nie ma. Mają natomiast wpływ na szerokie grono ludzi z klasy pracującej. Christine Campbell, prezeska Amerykańskiej Federacji Nauczycieli z Zachodniej Wirginii, dobrze to ujęła:
Sektor publiczny różni się od prywatnego ze względu na relacje jakie w nim panują. Pedagodzy są częścią społeczności. Ludzie ufają nam, gdyż wychowujemy dzieci. Kiedy rodzice widzą, jak nauczyciele i nauczycielki ich dzieci walczą o związanie końca z końcem, dorabiając na drugim etacie w weekendy, poczucie współodpowiedzialności jest w danej społeczności znacznie większe, niż gdyby byli pracownikami sektora prywatnego.
Edukacja publiczna ma centralne znaczenie dla funkcjonowania społeczeństwa. Co oznacza, że przerwy w pracy dotyczyły znacznie większej grupy ludzi niż około 130 000 nauczycieli i personelu pomocniczego, który strajkował w Arizonie, Oklahomie i Zachodniej Wirginii. Łączna liczba uczniów, dla których lekcje się nie odbyły, wynosiła znacznie powyżej 1,5 miliona. Liczba dalszych członków rodziny, na których miał wpływ strajk, to mniej więcej dwa razy tyle. Nawet jeśli nie uwzględnimy jednodniowych strajków w Kentucky, Kolorado i Północnej Karolinie, jasne jest, że rebelie w czerwonych stanach wpłynęły na wiele milionów ludzi. Stawki w szkolnym strajku są wysokie.
Dążąc do pozyskania wsparcia rodziców i szerszej opinii publicznej, każda z rywalizujących ze sobą stron starała się naturalnie obwiniać drugą stronę za konflikt. Na przykład w typowej konserwatywnej opinii opublikowanej w prasie na kilka dni przed strajkiem w Arizonie określono zbliżającą się akcję jako „wojnę z rodzicami”:
Od czwartku nie będzie to już walka nauczycielami i politykami; będzie to walka nauczyciele kontra rodzice. [...] Niektórzy rodzice błagają przyjaciół i rodzinę, aby zaopiekowali się ich dziećmi. Inni sprawdzają panicznie ceny opiekunek i martwią się, czy znajdą się na ten wydatek pieniądze w ich napiętych budżetach.
Dla większości związków budowanie jedności ze społecznością oznaczało dotychczas współpracę z liberalnymi organizacjami pozarządowymi w celu promowania kampanii wyborczych lub, w najlepszym razie, organizowania demonstracji wspierających postępowe żądania. Duża część tej aktywności jest godna pochwały. Jak zauważył jednak Burns, obecne rozumienie sprawiedliwości społecznej związkowców w kwestii pracy ma dwie bardzo poważne wady. Po pierwsze, taka aktywność idzie w parze z porzuceniem broni, jaką jest strajk. Po drugie, ta strategia sprawia, że związki stają się zależne od słabych organizacji non-profit i liderów społeczności, zamiast oddać sprawczość pracownikom i pracownicom oraz organizować szersze grupy klasy pracującej.
Istnieje jednak inny model związków zawodowych opartych na idei sprawiedliwości społecznej. Jest on w stanie wygenerować siły niezbędne do wygrania walki. Rewolucja nauczycieli i nauczycielek w czerwonych stanach pokazała, jak wygląda ta alternatywa w praktyce, opierając się na fundamencie jaką zapewnia walka w miejscu pracy. Tworząc żądania w imieniu całej klasy pracującej i wykorzystując głębokie powiązania społeczne strajkujących.
Aby zdobyć wsparcie rodziców i uczniów, nauczyciele i nauczycielki z Zachodniej Wirginii rozpoczęły oddolne organizowanie wiele miesięcy zanim przegłosowały strajk. Wykorzystały każdą okazję, aby porozmawiać z rodzicami. Wyjaśniały, że warunki ich pracy są mocno i bezpośrednio związane z warunkami i jakością edukacji dzieci. Machały znakami, rozdawały ulotki informacyjne i organizowały poranne spacery, podczas których spotykały się z rodzicami i uczniami. Tekst uczennicy Emily Comer z drugiego lutego dobrze obrazuje atmosferę panującą na spacerach: „Nasz spacer był kozacki. Tona uczniów. Rodziców zatkało. Wszyscy byli bardzo podjarani, skandowali, zrobiliśmy nawet falę naszymi transparentami”.
Na krótko przed rozpoczęciem strajku, nauczyciele i nauczycielki zaczęły zbierać darowizny żywnościowe, aby wesprzeć sporą grupę dzieci, dla których posiłki w szkole - darmowe obiady szkolne i śniadania - są podstawą wyżywienia. Po rozpoczęciu strajków nauczyciele i nauczycielki spędziły niezliczone godziny na wolontariacie, zbierając i rozdając jedzenie tym uczniom, często dostarczając żywność do domów.
Wielki strajk składa się z wielu małych aktów solidarności. Jednym z najważniejszych wydarzeń było nieoczekiwane wsparcie ze strony rodziców. Duża liczba nauczycieli i nauczycielek opowiedziała o doświadczeniach podobnych do relacji Tanyi Asleson z Ravenswood w Zachodniej Wirginii:
W środę 28 lutego po tym, jak gubernator i przywódcy związkowi osiągnęli bardzo zły kompromis, dostarczałam jedzenie uczniom, ponieważ wiedziałam, że ten dzień jest szczególnie ważny. Odbywały się już dyskusje na temat strajków bez ostrzeżenia [wildcat strikes] i spodziewałam się oporu ze strony rodziców. Poszłam do domu pewnego bardzo biednego rodzica. Jego dzieci zawsze bardzo potrzebują jedzenia w szkole. Strajki były niezwykle uciążliwe dla jego rodziny. Jednak zamiast kazać mi wrócić do pracy, powiedział: “Szanowna Pani, musi Pani być teraz silna. Jeszcze nie wygraliście, nie wracajcie jutro do pracy.” To było niezwykle poruszające.
Jedną z tajemnic sukcesu strajkujących było to, że wysuwali polityczne żądania - na przykład drastycznego zwiększenia finansowania szkół. Postulat, który nie mieści się w granicach tego, co uważa się za normalne negocjacje zbiorowe. Obrona interesów uczniów została uznana za kwestię centralną i priorytetową. Odmowa pracy w Oklahomie miała na celu niemal wyłącznie realizację żądania zwiększonego finansowania szkół, ponieważ władze stanowe poszły już na ważne ustępstwa płacowe w ostatniej chwili przed strajkiem, próbując zapobiec zatrzymaniu pracy nauczycieli i nauczycielek.
Postawienie kwestii uczniów w centrum i kształtowanie wizerunku strajku jako walki w obronie podstawowych dla funkcjonowania społeczeństwa usług było długą batalią przeciwko obsmarowywaniu i narzekaniu prawicy, że strajkujący krzywdzą swoimi działaniami dzieci. Nauczyciele i nauczycielki pokazały przekonująco swoimi działaniami, że nie odmawiają pracy przy uczniach, ale dla nich. Jak wyjaśnił jeden z nauczycieli z Zachodniej Wirginii w liście z 1 marca do swoich uczniów: „Kocham was i dlatego to robię”.
Kościoły okazały się również bardzo ważne politycznie dla rewolty czerwonych stanów. Po rozpoczęciu strajków wiele budynków kościelnych stało się prowizorycznymi placówkami opieki nad dziećmi i centrami dystrybucji żywności. Wielu zwykle konserwatywnych pastorów stanęło po stronie nauczycieli i nauczycielek, co znacznie wzmocniło wsparcie dla strajków. W przeciwieństwie do większości kampanii związkowych, ten wspólnotowy sojusz nie zrodził się z porozumienia między przywódcami związkowymi i raczej odizolowanym postępowym duchowieństwem. W tym przypadku to szeregowi pracownicy i pracownice oraz członkowie ich rodzin bezpośrednio wprowadzili ruch pracowniczy do swoich wspólnot religijnych.
Jak wyjaśniła mi jedna z nauczycielek z Arizony 22 kwietnia:
Właśnie rozmawiałam z moją 94-letnią matką, która z dumą powiedziała mi, że nosiła przypinkę Red for Ed w kościele i na spotkaniu kółka różańcowego rozmawiała ze wszystkimi z którymi mogła o naszej sprawie. Aha i przy okazji, jesteśmy także na liście intencji modlitewnych. #churchladieshaveourback [#kółkoróżańcowemuremzawami]
Odwrócenie prywatyzacji
Burns ma rację twierdząc, że prowadzenie skutecznej walki osób pracujących w sektorze publicznym musi iść w parze z projektem odwrócenia prywatyzacji usług publicznych. Ujmuje to następująco:
Konserwatyści starali się przekształcić politykę publiczną przez wprowadzenie swojej ideologii „wolnego rynku” we wszystkie sfery społeczeństwa obywatelskiego i życia gospodarczego. Pracownicy i pracownice muszą walczyć, podkreślając ogromne znaczenie sfery publicznej. Jednocześnie muszą zdelegitymizować pogląd, że sektor prywatny jest zawsze lepszy czy w jakiś sposób bardziej naturalny.
W tej kwestii istnieją pewne zasadnicze różnice między buntem z 2018 roku a ostatnią wielką falą radykalizmu w Stanach Zjednoczonych: falą strajków z końca lat 60. i wczesnych lat 70. opisaną w Strike Back. Podczas gdy walki robotnicze przed czterdziestu laty nastąpiły w trakcie powojennego boomu gospodarczego oraz działania Ruchu Praw Obywatelskich, który osiągnął spektakularne sukcesy, obecnie strajki wybuchły w okresie ciągnących się od dekad klęsk klasy pracowniczej i neoliberalnej polityki „zaciskania pasa”. W związku z tym politolog Corey Robin słusznie nazwał rewoltę nauczycieli i nauczycielek w 2018 roku jako „najgłębszy i najsilniejszy atak na podstawowe założenia współczesnej formy rządów”.
Stawka jest wysoka. Edukacja publiczna pozostaje jednym z niewielu pozostałych dóbr publicznych dostarczanych powszechnie w USA. Z tego właśnie powodu politycy skorumpowani przez korporacje zrobili wszystko co w ich mocy, aby zdemontować i sprywatyzować system szkolnictwa publicznego. Jak pisze profesor Gordon Lafer w swojej książce The One Percent Solution, nie chodzi tylko o natychmiastowe osiąganie zysków. Wielkie korporacje próbują „uniknąć populistycznego buntu” przeciwko neoliberalizmowi „przez obniżenie oczekiwań co do tego, jakie są nasze prawa jako obywateli i obywatelek”:
Kiedy zastanowić się nad tym, co Amerykanie uznają za przynależne im jako prawo, po prostu dlatego, że się tu urodzili to jest to bardzo niewiele. Większość ludzi nie uważa, że masz prawo do opieki zdrowotnej czy domu. Nie musisz mieć prawa do jedzenia i wody, ale ludzie uważają jednak, że każdy ma prawo do przyzwoitego wykształcenia dla swoich dzieci.
Podobnie jak w pozostałej części Stanów Zjednoczonych, cięcia wydatków na usługi publiczne idą w parze z naciskiem na prywatyzację. Korporacyjny zestaw tricków nie jest skomplikowany. Na początku ustanawiasz głodowy budżet dla szkół publicznych, potem upierasz się, że jedynym rozwiązaniem sztucznie stworzonego kryzysu edukacyjnego jest „wybór szkoły”. Realizuje się on w systemie szkół czarterowych, czyli szkół prywatnych, ale finansowanych z środków publicznych, a także bony edukacyjne dla szkół prywatnych. W Oklahomie jest obecnie pięćdziesiąt osiem szkół czarterowych i dwadzieścia osiem okręgów takich szkół. „Czy rząd celowo zaniedbuje nasze szkoły publiczne, aby dać przewagę szkołom prywatnym i czarterowym?” - zapytał Mickey Miller, nauczyciel z Tulsa.
Ta ogólnokrajowa ofensywa mająca na celu wyprowadzenie edukacji ze sfery publicznej niewątpliwie posunęła się najdalej w Arizonie. Około 17 procent uczniów w Arizonie uczęszcza obecnie do szkół czarterowych - ponad trzy razy więcej niż średnia krajowa. Wiele z tych szkół generuje miliony dolarów zysków.
Podobnie jak wielu rodziców w Arizonie, Dawn Penich-Thacker zakwestionowała priorytety administracji państwowej: „Jeśli brak nam funduszy na edukację, dlaczego mielibyśmy przeznaczać te fundusze dla przedsiębiorstw nastawionych na zysk?”. W latach 2014–15 szkoły czarterowe BASIS zarobiły prawie 60 milionów dolarów dla korporacji BASIS, która obsługuje swoje szkoły. „Biznes to biznes” - zauważył Owen Kerr, były pracownik BASIS: „Faktycznie, o ile część szkół czarterowych próbuje innego podejścia do edukacji, to trzeba przyznać, że większość z nich jest nastawiona na zarabianie pieniędzy i tyle”.
Jednym z głównych rezultatów rewolty czerwonych stanów było stworzenie szerokiego frontu sprzeciwu wobec prywatyzacji, szczególnie w Arizonie. Cytując Kerr: „Ten oddolny ruch mógłby równie dobrze być pierwszym krokiem w kierunku odwrócenia prywatyzacji w Arizonie i w reszcie kraju”. Penich-Thacker wyjaśniła, w jaki sposób ruch Czerwone dla edukacji rozbudził nastroje niezadowolenia z systemu bonów edukacyjnych w stanie:
Czerwone dla edukacji skierowały uwagę na edukację większej ilości ludzi niż kiedykolwiek wcześniej. Nawet jeszcze w zeszłym roku wiele osób nie słyszało o kryzysie finansowania, nie mówiąc już o bonach. Teraz gdzie się nie wybierzesz w Arizonie, ludzie o tym mówią. Ruch Czerwone dla edukacji jest niesamowitym “mnożnikiem siły” dla wysiłków na rzecz powstrzymania prywatyzacji: sprawia, że wszystkie nasze narzędzia są o wiele bardziej skuteczniejsze. Teraz każda rozmowa na temat bonów edukacyjnych i szkół czarterowych rezonuje w całym stanie.
Chociaż początkowe żądania płacowe oraz te dotyczące finansowania ruchów nauczycielskich mogły wydawać się stosunkowo skromne, każdy strajk przywoływał pytanie o radykalnych implikacjach politycznych: czy bogactwo i zasoby naszego społeczeństwa powinny być wykorzystywane, by zaspokoić ludzkie potrzeby czy generować zyski korporacji?
Niewielka, ale znacząca część strajkujących stwierdziła, że aby zmienić priorytety naszego społeczeństwa, konieczne będą systemowe rozwiązania. Nauczycielka z Morgantown Anna Simmons, zapytana o jej ulubiony moment w trakcie strajku, opowiedziała anegdotę z dnia, w którym nauczyciele i nauczycielki z Zachodniej Wirginii zorganizowały strajk bez ostrzeżenia (wildcat strike):
Spotkaliśmy się w opustoszałym centrum handlowym w Morgantown, aby omówić nasze możliwości. Na koniec, niemal jednogłośnie, stwierdziliśmy, że nie jesteśmy w stanie dalej akceptować tych samych pustych obietnic, które nasi politycy dawali swoim wyborcom od dziesięcioleci. Było to spontanicznie zaplanowane spotkanie ogłoszone z niedużym wyprzedzeniem, ale nasi pracownicy i pracownice szkolne przybyły w ogromnej liczbie.
Tej nocy zdałam sobie sprawę, że nie tylko ja miałam takie silne odczucia, co właściwie oznaczała odmowa pracy. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że chodzi o coś więcej niż tylko składki ubezpieczeniowe i pensje. Była to kontynuacja ruchu, który rozpoczął Bernie Sanders i który doprowadzi w przyszłości do przesunięcia władzy od bogatej elity do ludzi pracy.
Dla czytelniczek i czytelników zainteresowanych zrozumieniem wagi precedensu strajków edukacyjnych w 2018 roku, a także planowaniem, jak najskuteczniej zwiększyć impet strajków w Stanach Zjednoczonych w najbliższej przyszłości, Strike Back jest niezbędną lekturą. Książka pokazuje, jakie taktyki i strategie działały w latach 60. i 70. XX wieku i dlaczego niezbędny jest dzisiaj powrót do nich.
Burns demonstruje również, że losy strajków nie są nigdy przesądzone, nasza przyszłość nie jest wyryta w kamieniu. W przeszłości organizatorzy i organizatorki musiały ciężko pracować na zwycięstwa ruchu. Spadek aktywności strajkowej po połowie lat 70. pokazuje, że bojowe związki pracownicze muszą być gotowe stawić czoła silnemu oporowi pracodawców i polityków. Dziś, tak jak w latach 70., należy się spodziewać zarówno polityki marchewki w postaci obietnic awansów dla wybranych ze strony Partii Demokratycznej, jak i kija represji antystrajkowych. Pracownicy i pracownice stają naprzeciw potężnych oponentów.
Czy powstała rewolta może nadal pogłębiać się, nadal się rozprzestrzeniać i nadal wygrywać? Przekonamy się już niebawem. Jakie lekcje można wyciągnąć z dotychczasowej historii strajków? Sukces strajkowej rewolty zostanie z pewnością w znacznym stopniu określony przez interwencje działaczy i działaczek pracowniczych zaangażowanych w walki w miejscu pracy i budowanie niezależności klasy pracującej. Bogatsi o polityczne lekcje i historię przedstawioną w książce Joe Burnsa Strike Back pracownicy i pracownice sektora publicznego oraz członkowie i członkinie związków zawodowych w całym kraju mogą skuteczniej przygotować się do nadchodzących bitew.
[1]Tekst został oryginalnie opublikowany na stronie Jacobin Magazine pod tytułem “Strikes Still Get the Goods” (06.15.2019): https://www.jacobinmag.com/2019/06/strike-back-review-joe-burns-teacher-strikes. Jest on recenzją książki Strike Back:Using the Militant Tactics of Labor’s Past to Reignite Public Sector Unionism Today, autorstwa Joe Burnsa. Zdecydowaliśmy się na jego tłumaczenie ponieważ przedstawia w ważne przemiany w ruchu związkowym w USA, które pozwoliły przerwać ciągnącą się od dekad niemoc ruchu związkowego i osiągnąć sukces w negocjacjach z władzami stanowymi (wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza).
[2] Service Employees International Union - związek zawodowy działający w USA i Kanadzie zrzeszający prawie 2 mln pracowników.
[3] American Federation of Labor and Congress of Industrial Organizations (AFL-CIO) - największa amerykańska centrala związkowa, zrzesza 54 związki zawodowe i 10 mln pracowników.
[4]Prgoram Go365 miał między innymi zmusić nauczycieli do noszenia bransoletek monitorujących ich stan zdrowia i np. zwiększać składkę ubezpieczeniową dla tych którzy zdaniem agencji ubezpieczeniowej nie prowadzą zdrowego trybu życia. https://seattleducation.com/2018/04/12/biocapitalism-and-the-west-virginia-wildcat-teachers-strike/, https://www.theguardian.com/commentisfree/2018/mar/07/west-virginia-teachers-strike-healthcare.
[5]O systemie bonów edukacyjnych jako formie prywatyzacji: https://www.theguardian.com/us-news/2018/sep/07/arizona-fight-koch-brothers-school-vouchers.
Eric Blanc - dziennikarz, organizator związkowy, teoretyk amerykański, był nauczycielem w San Francisco. Jest autorem książki “Red State Revolt: The Teachers' Strike Wave and Working-Class Politics.” poświęconej strajkom nauczycieli w USA a także szeregu artykułów poświęconym ruchowi edukatorów.
Tłumaczenie: Eliasz Robakiewicz
Korekta i edycja: Anna Marjankowska