Z Sergio Levinskym o kapitalistycznej komercjalizacji piłki nożnej rozmawia Luis Andrade Martinez.
Luis Martinez Andrade: Zdolność do gromadzenia się, jak również euforia, którą wywołuje piłka nożna, sprawiają, że niektórzy intelektualiści porównują ją ze zjawiskami religijnymi. Mówi się to w kontekście sum, które są stawkami w tej grze oraz przemocy, którą ona wywołuje. Nowe opium dla mas, odciąganie uwagi od dużej polityki, jeszcze jedna przyczyna segregacji społecznej… Jaki widzisz związek między dynamiką rozwoju futbolu a jego utowarowieniem?
Sergio Levinsky: Jest oczywiste, że w tej ostatecznej fazie hiperprofesjonalizacji piłka nożna jest niezwykłym przemysłem, rodzajem piekielnej maszynerii wciągającej wszystko, która uzyskała status parareligijny. Bez wątpienia kryzys wartości i wiary przyczynia się do wytworzenia przez futbol szczególnego poczucia przynależności w oparciu o możność bycia reprezentowanym, jakie oferuje piłkarski kostium czy klub, któremu jest się wiernym. Stadiony można postrzegać jako nowe współczesne świątynie. Nawet sposób wznoszenia pucharu po zwycięstwie upodabnia się do aktu liturgicznego. Cotygodniowe, a niekiedy i częstsze rozgrywki wraz z faktem, że piłkarze są młodzi i są ludźmi z krwi i kości, wytwarza rodzaj szczególnego zrozumienia między zwolennikami futbolu. Wydaje mi się, że piłka nożna z rozrywki zmieniła się w styl życia; w wielu krajach, w szczególności w Ameryce Łacińskiej, jest ona głównym punktem życia codziennego. W moim kraju, Argentynie, futbol pełni funkcję centralnej osi kultury popularnej. Na przykład wyrażenie „patear la pelota afuera” [„wykopać piłkę”] oznacza unikać tematu, o którym nie chce się rozmawiać, „dejar la pelota picando en la linea” [„prowadzić piłkę po linii”] – ułatwiać komuś odpowiedź, „dejarlo en offside” [„zostawiać na spalonym”] zaś – stawiać kogoś na widocznej pozycji [zwracać na kogoś uwagę].
Ponadto w Ameryce Łacińskiej, Afryce i Azji w trakcie mistrzostw świata zawiesza się egzaminy w szkołach i na uczelniach, wstrzymane są spektakle oraz działanie [środków] transportu publicznego. Wreszcie w wielu krajach piłka nożna staje się głównym mechanizmem awansu społecznego. Pozwala umknąć niesprawiedliwemu systemowi, a czasami stać się milionerem, a nawet przedstawicielem ludu dzięki środkom masowego przekazu zyskującym powszechne uznaniem na całym świecie. Wraz z mariażem piłki nożnej i telewizji zjawisko to bez wątpienia przybrało na sile.
L.M.A W paradoksalny sposób myśliciele tacy jak m. in. Eduardo Galeano, Manuel Vázquez Montalbán, Albert Camus, Pier Paolo Pasolini czy Roberto Fontanarrosa domagają się uznania nie tylko aspektu estetycznego, ale także wywrotowej strony futbolu. Myślę o pierwszych związkach zawodowych w Argentynie w epoce wojskowej dyktatury. Jaką rolę odgrywały wówczas kluby?
S.L. Niestety argentyńska dyktatura wojskowa – mówię o tej ostatniej, bo od 1930 roku co dekadę mieliśmy do czynienia z kolejną – czerpała korzyści z piłki nożnej, która odwracała uwagę od dokonywanych przez nią nieustannie rzezi. Trzeba nadmienić, że przed zamachem stanu w 1976 roku Argentyna została już wybrana organizatorką Mistrzostw Świata w 1978 roku, trzeba więc było przejąć kontrolę nad ich organizacją, licząc się z mass-mediami i narzuceniem zagranicznej prasie cenzury, aby pokazać fałszywy obraz powszechnego szczęścia w obliczu sukcesu sportowego. Tym sposobem dyktatura, chcąc wykorzystać piłkę nożną w charakterze symbolicznej karty przetargowej, zapewniła sobie kontrolę nad Argentyńską Federacją Piłki Nożnej (AFA) – co nie było zbyt trudne, ponieważ jej kierownictwo nawykło do korupcji. Znany jest przykład powiązań kontradmirała Carlosa Lacoste’a, ważnego człowieka futbolu tamtych czasów, z Club River Plate, jak również generała Guillerma Suáreza Masona, nawiasem mówiąc ściganego za zbrodnie przeciw ludzkości, z Club Argentino Juniors.
L.M. Max Weber podkreśla, że zwierzchnicy i przywódcy religijni odgrywają rolę proroków, innymi słowy, wywołują ruchy lub wstrząsy w systemie społecznym. W tym kontekście pozwolę sobie przywołać przykład Pelégo reklamującego Master Card czy Maradonę uczestniczącego w marszu antybushowskim. Jak wedle Pana obserwacji rysują się związki między przywództwem sportowym a klientelizmem politycznym w Ameryce Łacińskiej?
S.L. Na pewnym poziomie to prawda. Jak już wspominałem, piłka nożna jest czymś więcej niż prostą rozrywką, podobnie jak m.in. kino, teatr, muzyka, ze względu na swe elementy liturgiczne przystosowane do epoki masowych środków przekazu, które zwiększają widoczność uczestników, zaś milionom sfrustrowanych swą sytuacją (ekonomiczną i społeczną) ludzi pozwala odnaleźć za swym pośrednictwem sposób na odkupienie oraz symboliczne zwycięstwo. Pańskie pytanie odnosi do dwóch możliwych sytuacji: z jednej strony, przypadku Pelégo, wchłoniętego już całkowicie przez piekielną maszynę przemysłową oraz, z drugiej, przypadku Maradony, który podnosi bunt, wykorzystując i obnażając z całą swą medialną potęgą perwersyjność tego systemu. George Weah na tej samej zasadzie mógł ubiegać się o fotel prezydenta Liberii, podobnie jak wielu piłkarzy, którzy przedzierzgnęli się w polityków bądź powołali do życia organizacje zajmujące się pomocą osobom z biednej i wykluczonej ludności.
L.M.A Zjawisko chuligaństwa, barras bravas [grupy kibiców w Ameryce Łacińskiej zbliżone do europejskich ultrasów, powstałe w Urugwaju i Argentynie w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych] czy torcidas [brazylijski odpowiednik barras bravas] w Ameryce Południowej stworzyło nowe podziały między jednostkami, innymi słowy – złudzenie, że wrogiem kibica jest kibic innego klubu. Przemysł sportowy, właściciele klubów oraz kanały telewizyjne wzmacniają swą dominującą pozycję klasową, podczas gdy kibice, będący w końcu robotnikami, studentami albo bezrobotnymi, walczą między sobą za sprawą tego rodzaju tożsamościowych manipulacji. Kibice i ultrasi często nie zdają sobie sprawy, że mogliby się zjednoczyć, by zażądać nie tyle wprowadzenia zmian na lepsze w dotychczasowej formie piłki nożnej jako spektaklu, ile jej zniszczenia, stawiając w ten sposób pierwszy krok na drodze do rewolucji.
S.L. W perwersyjnym systemie, jakim jest spektakl piłkarski, trudno jest wyobrazić sobie zjednoczenie kibiców wokół żądania udoskonalenia owego spektaklu. Mogłoby się to zdarzyć, i faktycznie już się zdarzyło w odniesieniu do grup mniejszościowych w krajach rozwiniętych, o określonym poziomie kulturowym. Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że przemoc na stadionach, przerażająca przeciętnego kibica, skłania go do pozostania przed telewizorem, zamiast zachęcić do pójścia na stadion. W ten sposób wielkie stacje telewizyjne posiadające prawa do transmisji meczów, takie jak Televisa, TV Globo czy Torneo y Competencias, zyskują pośrednio na owej przemocy. W Argentynie daje się zaobserwować eksportowane za sprawą telewizji zjawisko przemocy „wewnątrz” ultrasów, przemocy między kibicami tej samej drużyny. Wyjaśnia się je walką o preferencyjne bilety przyznawane przez władze klubu, sprzedaż narkotyków, wyjazdy oraz związaną z kontrolą nad grupą ultrasów władzą medialną i wpływem politycznym. Przypominam sobie powiedzenie, którego nauczył mnie Rafa Dio Zeo, były lider ultrasów Boca Juniors: „Mieć władzę, to mieć numer telefonu do tych, którzy mają władzę”. Ogólnie rzecz biorąc, konflikty wewnątrz ultrasów pociągają za sobą poważną zmianę kontekstu, gdyż sam meczowy rytuał przestaje już być niezbędny do usprawiedliwienia przemocy.
L.M.A Właśnie, rozważając elementy religijne, które przywołałeś, jak oceniasz epicką relację między ludem (lub kibicami) a ich klubem lub drużyną narodową? Mam tutaj na myśli np. drużynę Barcelony, która grała przeciw Realowi Madryt w epoce Franco, zwycięstwo Argentyny z Anglią na Mistrzostwach Świata w 1986 roku, wojnę o Malwiny czy Senegal, który pokonał Francję na mundialu w Korei i Japonii w 2002 r.
S.L. W momencie decydującej rozgrywki reprezentacyjność staje się ważna jak nigdy. Jak żaden inny sport, piłka nożna jest rodzajem wysublimowanej wojny. Hymny i kostiumy, ograniczenie pola potyczki/starcia, fizyczna walka ze zwycięzcami i przegranymi, wszystko to przypomina „wojnę”. W tym sensie hiszpański myśliciel Vicente Verdú utrzymywał, że celem jest tutaj nic innego jak zwycięstwo na terenie wroga, by wrócić na swoje ziemie i o nim opowiedzieć. To prawda ukształtowana jako mitologia. Dlatego jego książka nosi tytuł
Fútbol, mitos, ritos y símbolos: piłkarze są symbolicznymi depozytariuszami aspiracji, wyobrażeń ludu.
W trakcie Mistrzostw Świata w Meksyku w 1986 roku, cztery lata po wojnie o Malwiny, zwycięstwo Argentyny nad Anglikami świętowano w sposób szczególny: postrzegano je jako zemstę na „wrogu” ludowym. A strzelony „ręką Boga” przez Maradonę gol jako swego rodzaju „obrabowanie złodzieja” [„voler le voleur”], a tym samym powetowanie poczucia niesprawiedliwości.
L.M.A W jaki sposób wbrew utowarowieniu obrazu i produkcji sfetyszyzowanych symboli doprowadzić do wydarcia futbolu ze szponów kapitalizmu? Wydaje mi się, że Barça Nike’a jest uwikłana w to w równym stopniu, co Real Madryt Adidasa. Władza marek, innymi słowy, obecność kapitału, przenikając dynamikę futbolu, przyczyniła się do skorumpowania najbardziej poetyckiej aktywności na ziemi: piłki nożnej.
S.L. Owszem, to oczywiste, że hiperprofesjonalna piłka nożna jest dzisiaj częścią ogromnego przemysłu zbudowanego wokół pewnego sportu przemienionego w czysty spektakl – najpierw mecze, potem toczące się wokół nich rozmowy. Umberto Eco często przywołuje w tym kontekście debaty futbolowe mające niemal taką oglądalność, jak sama piłka, i oglądane z równą pasją. Póki istnieje kapitalizm, piłki nożnej nie sposób [będzie] uznać za normalny sport przyczyniający się do spotęgowania ludzkich możliwości. Prosty fakt opłacania przekształca aktywność ludyczną w pracę. Przetrwanie w przemyśle zależy od rezultatów tejże pracy. Sama ta presja rujnuje zasadniczą ideę „gry”. Może to przykre, co powiem, ale sądzę, że jedyną zdrową i czystą formę piłki nożnej zobaczyć można już tylko w parkach i na placach, nie na stadionach. Tam rozgrywane są inne interesy.
Przełożył Maciej Szlinder
Przekład przejrzał i zredagował Sławomir Królak
Sergio Levinsky znany jest przede wszystkim jako autor książek
Maradona, rebelde con causa (8 wydań),
El negocio del fútbol oraz
El deporte de informar. W 1996 roku otrzymał Narodową Nagrodę Dziennikarstwa.