Obszary niewiedzy. Lewicowa krytyka literacka

logo

Piotr Nowak – Taka władza nam przeszkadza

Protesty społeczne w Warszawie przybierają na sile. Przeciwko prywatyzacji szkolnych stołówek protestują rodzice domagający się utrzymania niedrogich obiadów dla dzieci oraz kucharki, którym zagląda w oczy widmo bezrobocia. [fot. Marcelina Zawisza]Władze samorządowe zmuszają dyrektorów szkół do likwidacji dotychczasowych jadłodajni, a misję żywienia dzieci zalecają powierzyć nastawionym na zysk firmom prywatnym, dostarczającym jedzenie w ramach usług cateringowych.

Jednocześnie władzom nie podoba się niezależna działalność ludzi ze skłotów Elba i Przychodnia. Prymat własności prywatnej i bezwzględnego posłuszeństwa wobec prawa przeważa nad społecznymi potrzebami – prawem do mieszkania i afirmacji niezależnej działalności kulturalnej. Na stawiających opór aktywistów i aktywistki nasyłana jest policja i goryle z ochrony.

28 marca podczas posiedzenia Rady Dzielnicy Bemowo najważniejszym punktem obrad miała być sprawa prywatyzacji stołówek. Władze nie tylko nie podjęły konsultacji społecznych w tej sprawie, ale również w obawie przed niewygodnymi pytaniami i protestami  mieszkańców zapełniły salę pracownikami magistratu! Rodzice usłyszeli, że ze względu na przepisy przeciwpożarowe nie mogą wejść na salę obrad. Radni Platformy Obywatelskiej wynajęli również parę klaunów, aby nadać protestowi mieszkańców dzielnicy wymiar groteskowy.

Na Mokotowie radni nie wprowadzili do porządku obrad dyskusji o likwidacji stołówek, mimo, że na sali było obecnych kilkadziesiąt osób chcących wyrazić swój sprzeciw. Domagający się partycypacji i uwzględnienia potrzeb społecznych  rodzice i kucharki zostali potraktowani jak intruzi przeszkadzający radnym w wykonywaniu obowiązków.  „Demokracja polega na tym, że raz na 4 lata możecie iść na wybory” to słowa  burmistrza Bogdana Olesińskiego. To nie pierwszy przypadek kiedy stołecznemu politykowi zdarzyło się niechcący powiedzieć prawdę. W czasie burzliwej dyskusji przy okazji blokady ewikcji skłotu „Przychodnia” również Wojciech Bartelski, burmistrz Warszawy Śródmieście zdobył się na szczerość: „żaden polityk nie jest od tego, żeby zmieniać życie ludzi na lepsze”.

Coraz wyraźniej rysuje się sprzeczność pomiędzy konstytucyjnymi obowiązkami władzy a realnym obrazem jej działalności. W poczynaniach władz samorządowych trudno doszukać się przejawów dbałości o interes społeczny. Dominuje logika wydajności, konieczności zaciskania pasa i podporządkowania usług publicznych mechanizmom wolnorynkowym.  Arogancja i alienacja władz samorządowych przypomina schyłkowy okres rządów sowieckiej biurokracji. Żądający partycypacji obywatele są ignorowani, zbywani kabotyńskimi żartami lub straszeni służbami porządkowymi. Gniew społeczny narasta a autonomiczna działalność grup protestacyjnych – kucharek, skłotersów, środowisk lokatorskich - podważa istniejące stosunki stawiając pod znakiem zapytania symboliczną legitymizację obecnego systemu politycznego. Wyraźnie widać, że oprócz kryzysu ekonomicznego, społecznego, ekologicznego mamy do czynienia z całkowitą impotencją i kompromitacją systemu demokracji przedstawicielskiej i dedukcyjnego mechanizmu stanowienia prawa. Ludzie  tracą resztki złudzeń, że ich reprezentanci - posłowie, burmistrzowie, radni - są zdolni do działania w ich interesie. Kucharki zakładają związek zawodowy, rodzice domagają się natychmiastowego ustąpienia radnych, młodzi ludzie zajmują pustostany. Święte prawo własności jest kwestionowane przez oddolną aktywność grup domagających się podstawowych praw. Żądanie prawa do mieszkania, tanich posiłków, bezpłatnej edukacji czy miejsca do niezależnej działalności kulturalnej przeciwko mechanizmom rynkowym, formie towarowej i wyalienowanej klasie politycznej. Tak właśnie na naszych oczach rodzi się wielopłaszczyznowy ruch oporu, często będący intuicyjnym krzykiem przeciwko niesprawiedliwości, ale politycznie zdolnym do radykalnej zmiany.