Georges Sorel. 2014. Rozważania o przemocy. Tłum. Marek J. Mosakowski, wstęp Igor Stokfiszewski. Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej.
Dlaczego Wydawnictwo Krytyki Politycznej zdecydowało się na edycję tekstów Georges’a Sorela pod zbiorczym tytułem Rozważania o przemocy? Na pierwszy rzut oka decyzja wydaje się zasadna, gdyż teksty te nigdy wcześniej nie zostały zbiorczo wydane w języku polskim. Sam Sorel natomiast, przede wszystkim przez stworzenie oryginalnej koncepcji mitu i ukazanie jego doniosłej roli w walkach rewolucyjnych, bywał dość często przywoływany przez historyków, którzy posługiwali się ukutymi przez niego narzędziami do badania ruchów emancypacyjnych i rewolucji społecznych. Z drugiej jednak strony trudno pozbyć się wrażenia, iż w jakimś stopniu Sorel przynależy do plejady myślicieli „łotrzykowskich”, których do kanonu polskiej lewicowości próbuje, przez swoje wydawnictwa, dokooptować „Krytyka Polityczna”. Poprzez pewne meandry własnych koncepcji, ale także ich śmiałość i nieszablonowość, Sorel zmierza momentami w rejony, która budzą niepokój. Tym samym wpisuje się w pewnym stopniu w zabiegi służące pozyskaniu dla lewicy takich postaci, jak św. Paweł czy Carl Schmitt.
Zresztą zastanawiać się można, jak na wydanie antologii swoich pism i akademicką dyskusję nad ich przesłaniem zareagowałby sam Sorel, który wszak dość konsekwentnie łączył antyelitaryzm z antyintelektualizmem. W wydanych krótko po Rozważaniach Złudzeniach postępu (które notabene także zasługują na wznowienie, gdyż w języku polskim dostępna jest jedynie wersja z 1912 roku) francuski syndykalista pisał, że burżuazja nigdy nie obawiała się abstrakcyjnych idei i przestrzegał proletariat przed ufaniem nauce (s. 147). Elementy te warto przywołać przed przejściem do krytycznego omówienia koncepcji zawartych w Rozważaniach, pozwoli to bowiem osadzić Sorelowskie koncepty w szerszym kontekście przemian dokonujących się podówczas w europejskiej myśli politycznej. Przełom wieku dziewiętnastego i dwudziestego jest bowiem momentem, w którym zachodziło zjawisko, które Grzegorz Krzywiec określił w książce Szowinizm po polsku jako „rewoltę idealistyczną”. Rewolta ta kiełkowała w dobie neoromantycznego zwrotu i była wynikiem przede wszystkim krytyki marksizmu (a raczej jego dominujących wówczas interpretacji). Wynikało to z pewnego zmęczenia naukowością, a raczej schematycznością wykładni marksowskich koncepcji. „Rewolta idealistyczna” była odrzuceniem imputowanego Marksowi determinizmu i stawiała idealizm w miejscu materializmu.
W tym kierunku zmierzała także Sorelowska krytyka Marksa zawarta w Rozważaniach. Francuski myśliciel w istocie próbował odpowiedzieć na kwestię, którą już w 1891 roku podnosił polski socjalista Karol Szczęsny. Na łamach Pobudki: Czasopisma narodowo-socyalistycznego pisał on, iż teoria Marksa służy raczej jako teoretyczne narzędzie do analizy kapitalizmu, tymczasem nie wykazuje większej użyteczności, gdy traktować ją jako program praktycznego działania. By odpowiedzieć na ten dylemat, uwidaczniający się w europejskich ugrupowaniach socjalistycznych tego okresu, Sorel postanowił „uzupełnić” myśl Marksowską, idąc niejako w dwóch kierunkach. Po pierwsze, wyostrzył Marksowskie odrzucenie utopizmu jako niepraktycznej mrzonki, zaciemniającej rzeczywiste cele i zadania rewolucyjnego proletariatu. Po drugie, wysunął koncepcję strajku generalnego jako frontalnego ataku sił rewolucyjnych na system kapitalistyczny.
Krytykując utopię, Sorel zmierzał przede wszystkim do wyzwolenia rewolucji z wszelkich ram, z jakichkolwiek programowych obostrzeń, które mogłyby ją ograniczać i kierować w konkretną stronę. Zdaniem francuskiego syndykalisty siła ruchu rewolucyjnego polegać miała na jego spontanicznej kreatywności i sprawczości, czyniących go niebezpieczniejszym, bo nieokiełznanym. Utopia jawiła mu się jako niemożliwa także dlatego, że kapitalizm nie może być fundamentem pod tworzenie nowej etyki czy dalekosiężnego programu socjalistycznej alternatywy. Afirmacja woluntaryzmu skłoniła wręcz Sorela do ironizowania na temat belgijskich czy francuskich kooperatyw – w jego ujęciu w tym krajach, w których rewolucyjny syndykalizm jest najsłabszy, „organizacja socjalizmu opiera się (...) na piekarniach, sklepach spożywczych i pasmanteryjnych” (s. 158).
Z kolei w swej wizji strajku generalnego wysunął Sorel dwie interesujące koncepcje: porównał walkę proletariatu do sytuacji wojennej i wprowadził pojęcie mitu proletariackiego. Ten ostatni jest po prostu systemem obrazów, zdolnym wzniecić płomienne uczucia (s. 123–128). Wedle francuskiego myśliciela, w chrześcijaństwie taką rolę odgrywa zapowiedź ponownego przyjścia Chrystusa, w ruchu rewolucyjnym natomiast energię i spontaniczność winien wyzwolić mit strajku generalnego. W swych dociekaniach Sorel zmierza jednak w niepokojących kierunkach, np. sądzi, że charakter tego mitu jest uzależniony od tradycji narodowej, co otwiera przestrzeń do spekulacji na temat owych tradycji i może prowadzić do dzielenia narodów na lepsze i gorsze. Nadto zakładał, że w dobie kapitalistycznej dekadencji przełomu wieków tylko przemoc proletariacka może uratować europejską cywilizację przed upadkiem.
Rewolucja u Sorela jest więc czystym aktem niszczenia. Francuski syndykalista pochwala sam akt destrukcji starego porządku, nie siląc się na wskazanie konkretnych kierunków pożądanej zmiany. Natomiast włączanie do analizy wątków narodowych i cywilizacyjnych oraz uznanie, że syndykaty powinny przede wszystkim przyciągać silne (moralnie, ale i fizycznie) jednostki (s. 285) tworzy polityczną próżnię, którą w okresie międzywojennym próbowali wypełniać nowi kontestatorzy – ruchy faszystowskie. W swym odrzuceniu programu politycznego jawi się więc Sorel jako prekursor koncepcji sojuszu ekstremów, czyli wspólnego frontu wszystkich sił antysystemowych, walczących przeciwko zgniliźnie zachodniego kapitalizmu.
Trudno nie ulec wrażeniu, że w Rozważaniach otrzymuje czytelnik rewolucyjny kondensat, apologię społecznej przemocy, zamieszek i terroru rewolucyjnego w czystej formie. W tym kontekście wstęp Igora Stokfiszewskiego zdaje się pełnić rolę zawleczki, którą zapobiegliwi wydawcy dołączyli do odbezpieczonego granatu. Stokfiszewski bowiem, sięgając po przykład Ukrainy, przestrzega, iż „przemoc służy tu zniewoleniu, ograniczeniu procesów emancypacyjnych i dążności do samostanowienia, nie zaś – wyzwoleniu spod ucisku” (s. 12). Na tej samej stronie autor wskazuje, że de facto za wydaniem zbioru przemawiały, po pierwsze, głębsza chęć zrozumienia sporów filozoficznych w początkach dwudziestego wieku, po drugie zaś – dążenie do pełniejszego zrozumienia myśli Stanisława Brzozowskiego, który wszak z Sorela obficie czerpał (s. 12). Treść wstępu i zawartość książki tworzą więc dysonans, który chyba świadczy o tym, że wydawcy w jakimś sensie sami przestraszyli się treści, które dali czytelnikom do rąk.
Piotr Kuligowski