Obszary niewiedzy. Lewicowa krytyka literacka

logo

Mikołaj Ratajczak - Na tropach Neoliberalnego Kolektywu Myślowego

Philip Mirowski. 2013. Never Let a Serious Crisis Go to Waste: How Neoliberalism Survived the Financial Meltdown. London: Verso.

Recenzowanie w języku polskim ostatniej książki amerykańskiego historyka i socjologa wiedzy Philipa Mirowskiego Never let a Serious Crisis Go to Waste ma na celu nie tylko polecenie polskiemu czytelnikowi omawianej pozycji – w rzeczy samej niezwykle interesującej – lecz również choćby pobieżne przedstawienie sylwetki samego autora. Pozostaje on w Polsce intelektualistą słabo znanym, co z pewnością wynika zarówno z tego, że Mirowski skupia się w swoich publikacjach przede wszystkim na amerykańskim życiu politycznym, naukowym i intelektualnym, jak i z faktu, że prowadzone przez niego badania nie wpisują się w popularne obecnie wśród teoretyków społecznych i filozofów trendy. O ile specyficzne podejście autora – przedkładającego badania konkretnych decyzji, relacji między grupami indywidualnych decydentów, wypowiedzi teoretyków i przedstawicieli instytucji naukowych oraz związki akademii z polityką nad wykuwanie teorii – jest obiektywną zaletą jego publikacji, o tyle koncentracja na tym, co dzieje się w USA, pozornie czyni jego książki mało interesującymi dla czytelnika na innym kontynencie. Nic bardziej mylnego – publikacje Mirowskiego należy bowiem czytać tyle dla ich zawartości faktograficznej (naprawdę imponującej), ile dla zapoznania się z proponowanymi przez niego metodami socjologii ekonomii jako dyscypliny akademickiej, jak również, last but not least, złośliwego i czarnego humoru sączącego się z prawie każdej strony. Śmiech jest jednak czytelnikowi dostarczany zgodnie z przewrotną shock doctrine: gdy tylko pośmiejemy się trochę z głupoty neoliberalnych ekonomistów, po chwili natrafiamy na wykres zwiększającej się częstotliwości wybuchów śmiechu na konferencjach Rezerwy Federalnej i uświadamiamy sobie, że my śmiejemy się z nich bezsilnie, oni zaś z nas – bezkarnie.

Częstotliwość pojawiania się zapisu „[laughter]” w stenogramach posiedzeń FED nie jest wcale najdziwniejszą daną przytaczaną w książce, niemniej dobrze obrazuje specyfikę analiz Mirowskiego. Interesuje go przede wszystkim to, jak funkcjonuje amerykańska ekonomia. Nie chodzi przy tym o ekonomię jako gospodarkę, lecz o ekonomię jako dyskurs na pograniczu nauki, polityki i – szerzej – całej kultury. A w zasadzie nie tyle o „ekonomię” jako dyscyplinę akademicką na amerykańskich uniwersytetach, ile raczej o neoliberalizm jako mniej lub bardziej sformalizowaną sieć ekonomistów-teoretyków, ekonomistów-polityków, ekonomistów-publicystów, ekonomistów-nowych-suwerenów, czyli szefów jednych z najpotężniejszych instytucji w dzisiejszym świecie (FED, Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy) oraz, oczywiście, ekonomistów-„praktyków”, a więc ludzi pokroju załogi Wall Street. Koncentracja uwagi na neoliberalizmie jako specyficznie amerykańskim produkcie (choć oczywiście nieograniczonym w swoim działaniu tylko do USA) czyni tę książką niemniej ciekawą również dla nieamerykańskiego czytelnika. Po pierwsze, można dzięki niej zajrzeć pod podszewkę ekonomicznego świata jeśli nawet nie największej, to z pewnością najbardziej zadłużonej (co w skali globalnej jest równie istotne, o ile wręcz nie istotniejsze od wielkości PKB) gospodarki świata, po drugie zaś, pozwala ona zrozumieć paradygmat działania tego, co sam Mirowski nazywa „Neoliberalnym Kolektywem Myślowym”, który w zbliżony sposób operuje również poza granicami USA.

„Neoliberalny Kolektyw Myślowy” to główny bad character książki. Mirowski w żadnym miejscu nie podaje ścisłej definicji, czym ten kolektyw miałby być, niemniej przytacza dość faktów, by uzasadnić przydatność posługiwania się takim terminem. Jego argument jest w istocie prosty – ostatnie trzydzieści parę lat charakteryzowało się dominacją sieci współpracujących ze sobą ekonomistów, która to sieć przenikała świat polityki, instytucje publiczne, akademię, wielki biznes i media. Ten kolektyw ekonomistów nie tylko współpracował, wspierając nawzajem prowadzoną przez każdego ze swoich członków działalność, lecz również, a wręcz przede wszystkim, propagował jedną logikę społecznej transformacji, którą można podsumować imperatywem: urynkowić wszystko! Choć teza brzmi trochę jak kolejna teoria spiskowa, Mirowskiemu chodzi raczej nie tyle o denuncjację ezoterycznej grupy nowych mędrców Syjonu, lecz o analizę porównawczą raportów instytucji, działalności fundacji, akademickich teorii i decyzji najwyższej rangi urzędników. Posługuje się przy tym metaforą rosyjskiej „matrioszki” – sieć ta ma według niego swój rdzeń w postaci najważniejszych instytucji naukowych i państwowych, a jej kolejne warstwy tworzone są przez budowane od lat pięćdziesiątych instytuty badawcze, podmioty trzeciego sektora itd. Jako socjologia nauki interesuje go zaś nie tyle przepływ pieniędzy między tymi instytucjami czy niejasne powiązania między decydentami różnych stopni i sektorów, lecz organizacja wiedzy. Wybór bohatera powiązany jest z bowiem z główną tezą książki: zasadniczą przyczyną kryzysu ekonomicznego nie były bowiem bańki spekulacyjne, lecz organizacja wiedzy. A ponieważ kryzys uderzył we wszystko, tylko nie w sieć Neoliberalnego Kolektywu Myślowego, trudno się dziwić, że nie doczekaliśmy się żadnej wielkiej zmiany – chociażby w ekonomii jako nauce.

Drobiazgowe rozliczenia akademickiej ekonomii z całkowitej nieumiejętności udzielenia zadowalającej – i co więcej – nowej odpowiedzi na pytania: „skąd się wziął kryzys?” oraz „co powinniśmy zrobić, by z niego wyjść?” stanowią zdecydowanie najmocniejszą stronę książki Mirowskiego. Biorą się z jego własnego zawodu konferencjami założonego w 2009 roku INET (Institute for New Economic Thinking), z którym początkowo wiązano wielkie nadzieje. Wkrótce jednak okazało się, że na konferencje te nie zapraszano ani różnej maści postkeynesistów, ani też przedstawicieli francuskiej szkoły regulacyjnej, nie mówiąc już o marksistach i innych „radykałach”. Mówiąc krótko – jako akademicką ekonomię, nawet jeśli ma ona być „myślana na nowo”, wciąż traktuje się wyłącznie neoklasyczną ortodoksję. Brak jakiejkolwiek realnej alternatywy w polu teorii ekonomicznej dla dominacji szkoły neoklasycznej jest zresztą podnoszony już od jakiegoś czasu. Odpowiedź Mirowskiego nie jest jednak odpowiedzią ekonomisty, lecz historyka i socjologa nauki. I należy od razu dopowiedzieć, że jego perspektywa stanowi niezbędne uzupełnienie jakichkolwiek nowych badań makroekonomicznych. Nie wystarczy bowiem tylko opracować słuszną teorię – trzeba jeszcze wiedzieć, dlaczego trudno ją będzie wcielić w życie.

Mirowski śledzi historię Neoliberalnego Kolektywu Myślowego od samego początku, a więc od lat czterdziestych i uformowania się Stowarzyszenia Mont Pèlerin. Przygląda się zarówno formułowanym wówczas doktrynom, przede wszystkim teorii Hayeka, jak i wprowadzanym strategiom nakierowanym na implementację tych doktryn. Wnioski Mirowskiego są dwa. Po pierwsze, neoliberalna doktryna, której podstawy zostały utworzone przez intelektualistów uczęszczających na pierwsze konferencje Stowarzyszenia, była tak naprawdę zlepkiem dość luźnych poglądów, połączonych tylko jedną naczelną ideą: iż rynek jest najbardziej efektywnym medium cyrkulacji informacji. Chodzi zatem o rynek właśnie nie tyle jako o przestrzeń cyrkulacji towarów i usług, lecz o rynek jako swego rodzaju megaintelekt (czy też Marksowski general intellect) – warunek możliwości optymalnego funkcjonowania wiedzy i selekcji informacji. Nie jest to zresztą teza szczególnie nowa dla każdego, kto regularnie przygląda się polityce przyznawania „nobli” z ekonomii.

Po drugie jednak, Mirowski podkreśla niekonsekwencję strategii Neoliberalnego Kolektywu Myślowego wobec głoszonej przez nich teorii. Pomijając już fakt, że zwolennicy „wolnego rynku idei” byli od samego początku zamknięci na intelektualną wymianę z przedstawicielami zupełnie innego podejścia w teorii ekonomii (co wyrzucał Hayekowi już Popper, początkowo i krótkotrwale członek Stowarzyszenia Mont Pèlerin), to nie można nie zauważyć tego, że ich teoria stoi w dziwnej sprzeczności do własnej aplikacji. Zwolennicy maksymalnie zderegulowanego rynku idei wiedzieli bowiem, że sama merytoryczna zawartość teorii nie decyduje o jej „atrakcyjności” (czyt. „popycie” na nią). Z tego też względu wprowadzano konsekwentnie w życie strategię polegającą na opanowaniu kluczowych przyczółków akademickich (przed latami osiemdziesiątymi były to przede wszystkim University of Chicago, London School of Economics, L’Institute Universitaire des Hautes Études Internationales w Genewie, Chicago Law School, Uniwersytet St. Andrews w Szkocji, Gearge Mason University i jeszcze parę innych) oraz powołanie fundacji umożliwiających neoliberalnym intelektualistom działalność teoretyczną i publicystyczną (takich jak chociażby Volker Fund – który już w roku 1956 afiliował ponad 1800 oddanych zwolenników neoliberalnej doktryny – czy też Earhart Foundation lub Bradley Foundation). Liczba neoliberalnych think tanków afiliowanych w Stowarzyszeniu Mont Pèlerin rosła od lat pięćdziesiątych lawinowo (od niecałych dziesięciu na początku przez ponad trzydzieści w latach siedemdziesiątych do prawie stu w latach dziewięćdziesiątych). Co jednak najważniejsze, Hayek i jego koledzy liberałowie (koleżanek raczej brak) byli do tego stopnia świadomi powojennej dominacji keynesowskiej teorii makroekonomicznej, że – całkiem zresztą racjonalnie – od samego początku skupiali się nie tylko na aktywności akademickiej, lecz starali się uzyskać wpływ na instytucji publiczne i życie polityczne, by z czasem móc bez większego trudu uzyskać hegemonię nad kluczowymi decyzjami dotyczącymi amerykańskiej (czyt. światowej) gospodarki. Objęcie funkcji przewodniczącego FED przez Paula Volckera w 1979 roku można uznać za początek owej hegemonii, przypieczętowanej przejęciem tej funkcji wpierw przez Alana Greenspana, a później Bena Bernankego.

Gęsta sieć „matrioszkowo” zorganizowanych ośrodków, fundacji i instytutów. Neoliberalnego Kolektywu Myślowego przekłada się według Mirowskiego wprost na brak sensownej akademickiej odpowiedzi na kryzys. Zmobilizowany kolektyw – w osobach zarówno teoretyków, jak i publicystów oraz polityków – skupił się bowiem na implementacji wewnętrznie sprzecznego dyskursu, który jednocześnie kazał ufać rynkom i ufać ekonomistom – specjalistom od wyjaśniania, jak ten rynek się zachowa (tzw. market designers). Przy okazji też nie wiedział, jak dokładnie powinien się zachować, gdy w grę wchodziła interwencja państwa – słynny bailout senatora Paulsena, znany również jako TARP (Trouble Asset Relief Program), został najpierw skrytykowany w petycji zaskakująco szybko podpisanej przez stu różnych ekonomistów (w większości działających w strukturach Stowarzyszenia Mont Pèlerin), by później być uznawanym za efektywne narzędzie powstrzymania kryzysu. Problemem była sama idea interwencji państwa w celu uratowania rynków finansowych – akt sprzeczny z neoliberalną doktryną, ale stanowiący element strategii Neoliberalnego Kolektywu Myślowego. A być może to, że początkowo skarb państwa po prostu zrezygnował z usług kolektywu, za którą ten chciał sobie słono policzyć. Tak więc rozwiązania dla rynku niepoświadczone przez designerów trzeba było skrytykować jako niezgodne z logiką rynku, później jednak trzeba było go with the flow.

Gdy Mirowski przygląda się ekonomii jako dyscyplinie akademickiej, przytacza czasami fakty, które z jednej strony szokują ukazywaną bezczelnością (w rodzaju dotacji fundacji braci Koch dla różnych amerykańskich uniwersytetów na zatrudnienie nowych ekonomistów-teoretyków, zastrzegającej sobie prawo do odwołania tych, którzy nie odznaczaliby się wystarczającą sympatią dla „academic freedom”), z drugiej zaś każą się zastanowić, w jaki sposób doprowadzono do takiej dominacji jednej nauki nad całym korpusem nauk humanistycznych i społecznych (co widać np. na przytaczanej przez Mirowskiego liście średnich płac profesorów z różnych dyscyplin, na której wyraźnie wybija się pensja wykładowców ekonomii). Przede wszystkim jednak skupia się na realizowanych strategiach wytwarzania naukowego i medialnego „szumu”, który skutecznie utrudnia naukowe analizowanie procesów ekonomicznych, czyniąc robotę różnych elementów tworzących neoliberalną „matrioszkę” (od rdzenia aż po zewnętrzne warstwy) tym łatwiejszą.

Proponowana przez Mirowskiego metoda socjologii wiedzy ekonomicznej, określana przez niego jako agnotologia (nauka o szerzeniu i zarządzaniu dezinformacją, niewiedzą i ogólną ignorancją), ma na celu właśnie przyglądanie się efektom nadmiaru, często sztucznego, opinii, teorii i wyjaśnień oraz stojących za wytwarzaniem tej mnogości interesów. Autor pokazuje, że tworzenie tego szumu przybiera czasami postać taśmowej publicystyki ekonomicznej, czasami akademickiej nadproduktywności, czasami wręcz niebezpiecznego wizjonerstwa naukowego, które wieści wynalezienie cudownej technologii mającej raz na zawsze poradzić sobie z trapiącymi nas problemami. Czytelnik ponownie może mieć wrażenie, że mamy tu do czynienia z teorią spiskową, ale nie bez powodu książka Mirowskiego jest całkiem słusznych rozmiarów – autor jest bowiem świadomy tego, że uzasadnienie jego mocnych tez wymaga odpowiedniej liczby przykładów. I tych przykładów dostarcza – jednego za drugim.

Czasami ma się wrażenie, że Mirowski idzie jednak trochę za daleko. Krytyka niektórych prób powrotu do Minskiego oraz odrzucenia hipotezy rynku efektywnego (np. w przypadku Stiglitza) czy uznanie dynamicznych stochastycznych modeli równowagi ogólnej wręcz za efekty celowej fabrykacji pseudoodpowiedzi na kryzys (których jedynym celem było „kupować czas” i odsunąć od Neoliberalnego Kolektywu Myślowego odpowiedzialność za finansową katastrofę) są raczej efektowną retoryką niż efektywną krytyką. Niemniej ostatni rozdział książki uwiarygodnia wszelkie, nawet najbardziej niewiarygodne tezy autora. Mirowski pokazuje w nim, jakie są konkretne efekty jednoczesnego rozwoju agnotologicznej strategii Neoliberalnego Kolektywu Myślowego i szerzącego się wśród amerykańskiej populacji (zwłaszcza republikanów) sceptycyzmu w odniesieniu do nauki. Wizje technologicznych wynalazków, które odeślą do przeszłości globalne ocieplenie, lub też wynalazków finansowych (kolejnych, jeszcze bardziej skomplikowanych dźwigni), które zażegnają widmo kryzysu, są przez Mirowskiego bezlitośnie traktowane jako cyniczne strategie dyskursywne nakierowane na szerzenie wśród populacji kognitywnego zamieszania, ignorancji i ogólnego poczucia zagubienia – tylko po to, by natychmiast zaproponować rynek jako najdoskonalszy mechanizm segregowania, selekcjonowania i dystrybuowania informacji. Na tym właśnie polega według Mirowskiego neoliberalna strategia zarządzania wiedzą: łączyć nadprodukcję szumu z ideologią rynku jako najdoskonalszym medium obiegu informacji. Efekty tej strategii znamy aż za dobrze.

Mikołaj Ratajczak