Piotr Kowzan, Małgorzata Zielińska, Agnieszka Kleina-Gwizdała, Magdalena Prusinowska. 2015. "Nie zostaje mi czasu na pracę naukową". Warunki pracy osób ze stopniem doktora, zatrudnionych na polskich uczelniach. Gdańsk-Bydgoszcz-Warszawa: Nowe Otwarcie Uniwersytetu.
Opór wobec ostatnich polskich reform szkolnictwa wyższego przybierał do tej pory bardzo zróżnicowane formy. Czasami objawiał się jako seria studencko-pracowniczych demonstracji, innym razem przybierał postać prześmiewczych happeningów, kiedy indziej znów ujawniał się jako szeroko zakrojone debaty czy spotkania poświęcone idei uniwersytetu. Niestety, nie można jednak powiedzieć, by dotychczasowe formy oporu wymierzone w działania MNiSW przyniosły jakieś wymierne efekty, by odmieniły w jakiś istotny sposób bieg zdarzeń czy kierunek rozwoju sektora szkolnictwa wyższego. Zachodzi jednak z pewnością stopniowy proces akumulacji doświadczeń i związanej ze studenckim i pracowniczym oporem wiedzy dotyczącej realiów funkcjonowania polskiego szkolnictwa wyższego. Mniej spektakularną, choć zdecydowanie najistotniejszą postacią działania w tym obszarze jest z pewnością akademicka krytyczna produkcja wiedzy, przybierająca postać artykułów, monografii czy numerów czasopism poświęconych współczesnym przemianom tego sektora. Organizacją, która na naszym polskim poletku przoduje w dostarczaniu tego rodzaju wiedzy jest Nowe Otwarcie Uniwersytetu.
Być może dzisiaj, gdy kurz kontrowersji powstałych przy okazji reform ministerstwa pod rządami Barbary Kudryckiej już dawno opadł, niewiele powiedzieć może komukolwiek ta nazwa. Jednak opublikowany niedawno w sieci raport "Nie zostaje mi czasu na pracę naukową". Warunki pracy osób ze stopniem doktora, zatrudnionych na polskich uczelniach z pewnością przypomni wielu osobom o tym, że NOU nie tylko nie zanikło wraz z dopełnieniem się typowego dla organizacji studencko-doktoranckich cyklu, ale ma jeszcze wiele do powiedzenia na temat obecnej sytuacji polskiego uniwersytetu.
Tempo, w jakim powstawał raport z badań, jest w pewnym sensie dobrą ilustracją tytułowego problemu. Publikacja z 2015 roku jest zwieńczeniem (choć nieostatecznym) długiego procesu, który zapoczątkowało przeprowadzenie w latach 2012/2013 dziewięćdziesięciu wywiadów (z czego tylko trzydzieści stanowi podstawę niniejszego raportu). Raport przygotowany po godzinach oficjalnej pracy dydaktycznej i naukowej, wyszarpany ze strzępów czasu wolnego, jest swego rodzaju ofiarą, którą na ołtarzu zorganizowanej walki z postępującym w sektorze szkolnictwa wyższego spustoszeniem złożyła czwórka jego autorów i autorek.
Dostarczono nam przede wszystkim niezwykle bogatego materiału jakościowego, dotyczącego codziennych problemów pracowniczych osób z tytułem doktora, którzy pracują na polskich uniwersytetach. Siedem rozdziałów raportu dotyka kwestii fundamentalnych dla pracowników dydaktyczno-naukowych: sposobu organizacji ich dnia i tygodnia pracy, podejścia do prowadzonej dydaktyki, kolonizacji życia prywatnego czy zacisza domowego przez pracę, konieczności dodatkowego zarobkowania wynikającej z niskiego poziomu uposażeń, problemów z mobilnością wewnątrz kraju i zagranicą, odczuwania zmian wprowadzanych ostatnimi reformami czy wreszcie kwestii barier narzucanych pracy akademickiej przez rozmaite funkcjonujące wewnątrz akademii hierarchie.
Ogólny obraz polskiego uniwersytetu, jaki wyłania się z raportu, jest dość przygnębiający. Widzimy przede wszystkim, że wbrew buńczucznym deklaracjom rządzących i reformatorów w sprawie modernizowania polskich uczelni, codzienność pracowników i pracownic naukowych pełna jest upokorzeń, których źródłem są raczej quasi-feudalne stosunki i biurokratyczna ociężałość. Jeśli dla opisania współczesnego polskiego uniwersytetu mielibyśmy poszukać dziś jakiejś metafory, to z pewnością nie byłaby to przemysłowa i dobrze zorganizowana, zautomatyzowana fabryka, ale raczej chałupnicze rzemiosło, w którym edukuje się studentów czy tworzy naukę w systemie nakładczym, nad którym czuwa baczne, choć leniwe oko niedbałego, cechowego mistrza. Z kolejnych kart raportu wyziera widok nędzy i rozpaczy codzienności uniwersyteckiej: ciasne gabinety, stare komputery, miliony fikcyjnej papierkowej roboty, piętrzące się sterty formularzy, niekompetentna i niechętna do pomocy administracja. Jednak największą uwagę w raporcie przykuwają dwa problemy: zarówno atomizacja pracowników naukowych, jak i wskazywane przyczyny powszechnie odczuwanego kurczenia się czasu.
Choć nie sposób znaleźć czegoś bardziej zabójczego dla nauki i idei studiowania niż zapośredniczona rynkowo konkurencja czy sztuczne hierarchie, to nie ma również pola społecznego, w którym mechanizmy te wyglądałby bardziej fałszywie i szkodliwie niż w obrębie instytucji uniwersytetu. Zasady składające się na etos naukowy to przecież uniwersalizm, bezinteresowne podejście do realizacji zadań, wspieranie swobodnej i omijającej formę własności prywatnej wymiany wyników naukowych czy wreszcie instytucjonalnie zorganizowany sceptycyzm, to znaczy bezwzględna krytyka wszystkiego, co istnieje. Fundamentem pomyślnej praktyki naukowej jest zdolność do współpracy. Korzyści płynące z kooperacji zajmują pokaźne miejsce we fragmentach wywiadów przytaczanych w raporcie. Porządkowi tego, co wspólne, przydana została tutaj bardzo pozytywna rola. Tym bardziej uwagę zwraca obszerny podrozdział poświęcony brakowi współpracy na uniwersytecie i stojących przed nią przeszkód. Polską akademię, jeśli zawierzyć przenikliwości formułowanych w raporcie diagnoz, toczą dwie formy nowotworu wyniszczającego współpracę naukową. Pierwszą z nich jest zaostrzająca się, indywidualizująca konkurencja stosowana jako powszechna zasada organizacji relacji między pojedynczymi badaczami, ale też instytucjami. Drugą są skostniałe, hierarchiczne relacje władzy w miejscu pracy, właściwe quasi-feudalnej organizacji pola naukowego. Z jednej strony rynkowa zasada regulacji promowana przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, z drugiej zaś mechanizm obronny części środowiska naukowego. Rezultatem panowania tych dwóch zasad nad polem nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce jest stopniowa dekompozycja podstaw uniwersytetu jako instytucji dobra wspólnego.
Drugą kwestią, na którą warto zwrócić uwagę, czytając "Nie zostaje mi czasu na pracę naukową", jest źródło tytułowego zjawiska. Wiele dziś pisze się o postępującym przyspieszeniu pracy akademickiej i związanym z tym dotkliwie odczuwanym brakiem czasu. „Przyspieszona akademia”, „szybka” czy „turbokapitalistyczna” nauka to tylko inne określenia tego procesu akceleracji, właściwego upowszechnianiu się kapitalistycznych stosunków w polu nauki. Czytając raport NOU, wydaje się jednak, że czas peryferyjnego polskiego systemu szkolnictwa wyższego ma nieco inny charakter, a negatywne skutki sposobu organizacji odczuwane przez pracowników naukowych jako niedostatek czasu na pracę naukową biorą się z innych źródeł. Nie mamy tu wciąż do czynienia z wynikającym z upowszechnienia się kapitalistycznych stosunków produkcji akademickiej przyspieszonym czasem akademickiej produkcji czy cyrkulacji. Chodzi raczej o przeładowanie wzajemnie sprzecznymi zadaniami, nadmiar wymogów biurokratycznych, rozwiązywanie, często irracjonalnych, problemów wynikających z niedofinansowania czy niekompetencji administracji czy wreszcie o spychanie nadmiaru zadań na osoby znajdujące się niżej w hierarchii. Warto o tym pamiętać gdy następnym razem będziemy dyskutować o polskich kapitalistycznych „fabrykach edukacyjnych”.
Raport NOU dostarcza ogromu cennych materiałów i świeżego spojrzenia na znane nam z wielu dyskusji o współczesnej polskiej akademii kwestie, których nie sposób wyczerpać w formule krótkiej recenzji. Co więcej, autorzy i autorki raportu zaznaczają, że w swojej publikacji mogli się skupić wyłącznie na drobnym wycinku problemów wyrastających ze zgromadzonego materiału. Miejmy nadzieję, że w pracowniczym chaosie i zagonieniu znajdą jeszcze chwilę czasu, by powrócić do pozostałych materiałów. Ponieważ świadomy ruch protestu rozwijający się w warunkach polskiej akademii potrzebuje nie tylko chwytliwych postulatów, ale przede wszystkim zakorzenionych empirycznie diagnoz i rozpoznań. Pod tym względem "Nie zostaje mi czasu na pracę naukową" stanowi wkład niedający się przecenić.
Całość można pobrać ze strony: