W ostatnim tygodniu węgierski ruch studencki wznowił protesty przeciwko polityce rządu. Studenci okupowali część jednego z budapesztańskich uniwersytetów, organizowali debaty, warsztaty i demokratyczne fora. Kilka dni temu ulicami miasta przeszła kilkusetosobowa demonstracja. Poniżej publikujemy tekst przedstawiający sytuację szkolnictwa wyższego na Węgrzech, postulaty ruchu i historię protestu.
Od czasu gdy koalicja FIDESZ i KDNP doszła w 2010 roku do władzy, zmiany w edukacji polegały przede wszystkim na centralizacji i zwiększaniu państwowej kontroli. Zmierzano również do wdrożenia nadmiernej regulacji, zakwestionowania roli inteligencji oraz podkopania znaczenia samego szkolnictwa wyższego.
Obowiązek szkolny obejmuje dziś już wyłącznie uczniów i uczennice poniżej szesnastego roku życia (obniżono ten próg z osiemnastu lat). Szkoły zostały znacjonalizowane, możliwość odgórnego zarządzania programem nauczania wzmocniona, by związać ręce szkołom i nauczycielom, zaś ogólnokrajowy program nauczania został napisany na nowo, by promować rządową ideologię. Oznacza to, że w koszu wylądują – bądź w najlepszym wypadku zostaną napisane na nowo pod dyktando rządu – specjalne programy dla szkół, które pracują z niepełnosprawnymi dziećmi (władze obcięły dotacje na tego typu szkoły), a także programy wyróżniających się placówek dla uzdolnionych uczniów. W tym momencie wynagrodzenie nauczycieli, jak wszystkich pozostałych osób pracujących w sektorze publicznym, jest niskie, zaś reformy dodatkowo je obniżyły.
W 2011 roku liczba stypendiów rządowych (umożliwiających bezpłatne studia) została znacząco zmniejszona, doprowadzając do 25-procentowego spadku liczby kandydatów do szkół wyższych w 2012 roku. Studenci, którzy korzystają ze stypendiów rządowych, muszą podpisać umowę, która zobowiązuje ich do pozostania i pracowania na Węgrzech przez okres nie krótszy niż dwukrotność czasu studiów w ciągu kolejnych 20 lat. Jedynym krajem europejskim, w którym obowiązują podobne zasady, jest Białoruś, jednakże nawet tam podobne zobowiązanie po uzyskaniu dyplomu nie trwa aż tak długo. Związanie absolwentów z Węgrami jest oczywiście złamaniem podstawowej zasady Unii Europejskiej, jaką jest wolny obieg siły roboczej.
Cięcia budżetowe osiągają coraz drastyczniejsze wymiary: w 2012 roku rządowe dotacje spadły o połowę w stosunku do 2008 roku. W tym samym czasie ekipa rządząca proponuje ustanowienie na uniwersytetach funkcji kanclerzy. Mieliby oni za zadanie zdawać strukturom rządowym odpowiednie relacje, co najpewniej sprowadzałoby się do koordynacji zwolnień pracowników oraz zamykania poszczególnych instytucji. Rząd chce także większego wpływu na wybór rektorów.
Władza ogłosiła parokrotnie, iż w długoterminowej perspektywie szkolnictwo wyższe będzie musiało zacząć samo na siebie zarabiać, co znaczy, że konsekwentnie będą znoszone wszystkie formy dotowania edukacji wyższej. Byłoby to nie tylko niemożliwe i katastrofalne, biorąc pod uwagę węgierskie warunki, lecz także stanowiłoby precedens na skalę światową.
5 grudnia rząd Viktora Orbana ogłosił, że w nadchodzącym roku będzie finansował jedynie 10 480 miejsc na studiach, co oznacza zmniejszenie ich liczby z blisko 44 tysięcy w roku 2011. Zapowiedź wywołała ogólnokrajowe protesty, które rozpoczęły się 10 grudnia: studenci i kadra akademicka zorganizowali zebrania na wielu uniwersytetach, okupowano biura rządowe. Około tysiąc osób zebrało się na Wydziale Nauk Społecznych Uniwesytetu w Budapeszcie, czego efektem było sformułowanie „sześciu studenckich postulatów”:
Domagamy się:
1) Całkowitej reformy publicznego szkolnictwa wyższego.
2) Przywrócenia liczby placówek finansowanych do poziomu z 2011 roku.
3) Zakończenia praktyk cięć budżetowych, zrekompensowania tych, które zostały dokonane.
4) Anulowania umów studenckich.
5) Zaprzestania ograniczania autonomii uniwersytetów.
6) Zwiększenia szansy niepełnosprawnych uczniów w procesie rekrutacji na studia.
Po uchwaleniu tych sześciu postulatów kilka tysięcy uczestników podjęło decyzje, iż w odpowiedzi na beznadziejną sytuację wyjdą na ulicę. Rozpoczęto blokadę ruchu w Budapeszcie poprzez okupację położonego niedaleko uczelni mostu Sandora Petőfi. Uczestnicy chwilę postali na moście, po czym zdecydowali się przejść przez miasto w kierunku siedziby parlamentu. Ostatecznie, po zajęciu przez jakiś czas Mostu Łańcuchowego, późną chłodną grudniową nocą rozeszli się do domów. W kolejnych dniach w stolicy miało miejsce kilka podobnych protestów. Liczba uczestników rosła. W tym samym czasie odbywały się również demonstracje w innych miastach, organizowane przez studentów bądź uczniów szkół średnich ((Mapę protestów i wydarzeń można znaleźć pod adresem https://maps.google.com/maps/ms?msa=0&msid=214165403345790557216.0004d0e50ded1718d19a4&ie=UTF8&ll=47.144664,19.154442&spn=2.20856,5.139925&t=m&source=embed )) .
Uniwersyteckie zebrania i protesty organizowane były przez aktywistów z Sieci Studenckiej (Hallgatói Hálózat, czyli w skrócie HaHa). HaHa jest organizacją pozarządową, która nie posiada żadnego lidera ani hierarchii.Wręcz przeciwnie – jej działanie jest oparte na zasadach demokracji oddolnej.
HaHa po raz pierwszy pojawiła się w 2006 roku, by protestować przeciwko planowi zamykania uniwersytetów. Organizacja uzyskała większe wsparcie w 2011 i 2012 roku, kiedy stan szkolnictwa wyższego stał się krytyczny z powodu ograniczenia liczby miejsc na studiach finansowanych z pieniędzy rządowych oraz wprowadzenia niesprawiedliwych umów studenckich. Hierarchia uniwesytecka oraz oficjalne związki studenckie nie tylko nie wyraziły poparcia dla demonstracji, które odbyły się przed grudniem 2012 roku, ale konsekwentnie wypowiadały się przeciwko nim. Publikacje HaHa oraz innych organizacji były swoistym protestem przeciwko destrukcji systemu edukacyjnego, próbującym zwrócić uwagę na poważne problemy. Proponowano także konkretne rozwiązania – zostały one jednak zlekceważone, a rząd odmówił jakiejkolwiek odpowiedzi.
Wraz z ogłoszeniem planów drastycznych cięć pod koniec 2012 roku sytuacja uległa zmianie. Marsze były nie tylko wspierane, ale od 10 grudnia również współorganizowane przez oficjalnego reprezentanta organizacji studenckich – Narodową Konferencję Samorządów Studenckich (Hallgatói Önkormányzatok Országos Konferenciája, czyli HÖOK). 17 grudnia Sieć Wydziałowa, HaHa, Węgierska Konferencja Rektorów Uniwersyteckich, reprezentujące kierownictwo instytucji szkolnictwa wyższego, oraz trzy związki zawodowe utworzyły Narodowe Forum Szkolnictwa Wyższego. Forum jednogłośnie przyjęło sześć studenckich postulatów oraz legitymizowało zrzeszenia i ich rolę w przekazywaniu decydentom opinii zainteresowanych stron.
Krótka wideo-wiadomość premiera z dnia 15 grudnia była trudna do zinterpretowania. Ogłosił on, że nie będzie ograniczeń w liczbie dotowanych rządowo placówek, stąd każdy, kto osiągnie ustaloną wcześniej liczbę punktów na testach kwalifikacyjnych, zostanie przyjęty na studia.
Niestety od początku widać było, że jest to raczej sztuczka wizerunkowa. Nieco później Ministerstwo Edukacji ogłosiło, że 16 wydziałów (włączając w to ekonomię, zarządzanie i prawo), które przyciągnęły połowę wszystkich kandydatów w 2012 roku, nie będzie otrzymywać rządowego finansowania. Argumenty mające uzasadnić tę decyzję były ze sobą sprzeczne: „te kierunki nie mają znaczenia strategicznego”, „absolwenci tych kierunków dużo zarabiają” oraz „jest zbyt wiele takich specjalizacji”. Rząd interweniował w kwestii innych kierunków dopiero, gdy uniwersytety ogłosiły swoje nabory. Ostatecznie finansowane publicznie placówki opublikowały jedynie przybliżone dane, przykładowo – Uniwersytet w Debrecen przyjmie między 15 a 250 studentów nauk medycznych.
Rząd zmieniał swoje stanowisko niemalże z dnia na dzień. Prezentowane pomysły były bezpodstawne, nieefektywne i sprzeczne, ale brzmiały dostatecznie imponująco. Budżet na 2013 rok jasno daje do zrozumienia, iż rząd chce obarczyć odpowiedzialnością finansową same uniwersytety: oczywiście, przyjęcie studentów jest możliwe, ale nie ma mowy o ich finansowaniu.
7 stycznia na zebraniu studentów przyjęto skierowane pod adresem rządu ultimatum: jeśli bezpośrednie żądania nie zostaną spełnione i jeśli negocjacje o szkolnictwie wyższym, włączające do dyskusji zainteresowane grupy, nie zostaną podjęte – dnia 11 lutego protesty będą kontynuowane.
Bezpośrednie żądania obejmują zaniechania dyskryminacji 16 kierunków oraz zrekompensowanie cięć budżetowych. Jak do tej pory nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi, jednakże prorządowe media zareagowały, rozpoczynając nagonkę. Insynuowano, że HaHa jest rzekomo wspierana przez partie opozycyjne lub że została założone przez węgiersko-amerykańskiego biznesmena George’a Sorosa. Taka wizja wpasowuje się idealnie w mnożącą podziały, nacjonalistyczną retorykę rządu.
Jedna z gazet zdołała nawet włamać się na stronę internetową, która służyła HaHa do podejmowania decyzji. Niemniej jednak poza ironicznymi komentarzami na temat 11 lutego oraz faktu wzięcia przez HaHa udziału w szkoleniu organizowanym przez amerykańskich animatorów społecznościowych, nie znaleziono tam nic mogącego zaszkodzić wizerunkowi organizacji. Mimo wszystko okazało się to wystarczające dla pozornie niezależnej (lecz w istocie mocno prorządowej) publicznej telewizji, która wyemitowała informację, że celem HaHa jest służenie zagranicznym interesom, czyli m.in. dążenie do upadku rządu.
21 stycznia HÖOK podpisała porozumienie z ministrem, co doprowadziło do jedynie dwóch konkretnych, lecz kontrowersyjnych, rezultatów. Porozumienie nie zostało poparte przez HaHa oraz inne organizacje. Wraz z umową rząd porzucił swój początkowy pomysł, dotyczący ingerencji w powoływanie rektorów oraz obiecał, że będzie finansował niektóre miejsca na owych 16 kierunkach. Jednocześnie minister ustalił dla nich bardzo ograniczone limity – nieuniknione jest więc, że na studia zostanie przyjętych o wiele mniej kandydatów niż miało to miejsce w 2011 roku. Oznacza to też, że uniwersytety poza Budapesztem, które wcześniej miały mniejsze limity, teraz nie będą wcale miały miejsc finansowanych z pieniędzy rządowych.
Nabór na uczelnie już się rozpoczął, lecz kandydaci wciąż nie wiedzą, ile miejsc będzie finansowanych przez rząd oraz czy w ogóle jest sens aplikowania na któryś z tych 16 kierunków, „wyróżnionych” jako oderwane od rzeczywistości, mimo iż wiele osób przygotowywało się przez lata do podjęcia na nich studiów.
Uniwersytety każdego dnia „prześcigają się” w ogłaszaniu zwolnień, zaś zamknięcie pewnych uczelni zostało już zatwierdzone przez rząd, nawet jeśli trwa na nich proces rekrutacji. Ekipa rządząca nie chce przyznać się do tego, że nieuzasadniona reforma wprowadziła ogromny chaos w obszarze szkolnictwa wyższego, przy równoczesnym braku dyskusji na temat realnych i zrównoważonych reform, które były postulowane przez studentów. Rząd jest jedynie skłonny do negocjacji z paroma wybranymi przez siebie organizacjami, w tym z takimi, których kompetencje odnośnie problematyki szkolnictwa wyższego są wątpliwe – na przykład z Węgierską Izbą Handlu i Przemysłu, czyli organizacją, która znana jest z tego, że w przeszłości żywiołowo popierała politykę rządu.
Niektórzy pracownicy szkół publicznych gotowi są zastrajkować, żyją bowiem w kompletnej niepewności. Uniwersytety nie wiedzą dziś, czy będą miały wystarczającą ilość środków na drugą połowę tego roku, zaś kandydaci na studia nie mogą uzyskać nawet podstawowych informacji.
Sytuacja nie ma dziś szans na pomyślne rozwinięcie, biorąc pod uwagę poprawkę do konstytucji zaproponowaną przez rząd 8 lutego, która jest czwartą od czasu, gdy ustawa zasadnicza weszła w życie dwa lata temu. Większość nowych przepisów jest wymierzona w poprzednie decyzje Trybunału Konstytucyjnego. Instytucja ta ma stracić możliwość weryfikowania dalszych poprawek do konstytucji, a także orzekania na podstawie precedensu.
Jeśli poprawka ta przejdzie, będzie miała dramatyczne konsekwencje także dla ruchu studenckiego. Umowy studenckie zobowiązują studentów kształcących się za państwowe pieniądze do pozostania i pracy w kraju, a nowe regulacje określają przejście zarządzania finansowego uczelniami pod kontrolę rządu (ograniczenie autonomii), o czym stanowi poprawka do konstytucji. Pomijając fakt, że nie ma powodu, aby podobne regulacje stanowiły część konstytucji, uchwalenie tej poprawki będzie równoznaczne z uznaniem za niekonstytucyjne dwóch postulatów, które były prezentowane przez studentów oraz Narodowe Forum Szkolnictwa Wyższego. Propozycja została podpisana przez każdego członka klubu parlamentarnego rządzącej partii.
Jeśli sytuacja nie zmieni się znacząco, studentom pozostanie jedynie kontynuować protesty. Naszym hasłem: Nic o nas – bez nas!
Przełożył Bartosz Ślosarski