- Badałeś epidemie i ich przyczyny od kilku lat. W swojej książce „Wielkie farmy powodują wielkie grypy” próbujesz rozrysować związki między praktykami rolnictwa przemysłowego, rolnictwa ekologicznego i epidemiologii wirusowej. Jakie są Twoje wnioski?
- Prawdziwym niebezpieczeństwem każdego nowego wybuchu epidemii jest niepowodzenie – czy też, by to lepiej ująć – celowa odmowa rozpoznania tego, że każdy nowy COVID-19 nie stanowi odizolowanego przypadku. Coraz częstsze występowanie wirusów jest ściśle związane z produkcją żywności i rentownością międzynarodowych korporacji. Każdy, kto chce zrozumieć, dlaczego wirusy stają się coraz bardziej niebezpieczne, musi przyjrzeć się przemysłowemu modelowi rolnictwa, a dokładniej, produkcji zwierzęcej. Obecnie niewiele rządów i niewielu naukowców jest na to przygotowanych. Wręcz przeciwnie.
Kiedy pojawiają się nowe ogniska wirusa, rządy, media, a nawet większość placówek medycznych są tak skoncentrowane na każdej poszczególnej sytuacji kryzysowej, że odrzucają przyczyny strukturalne, które doprowadzają do wiele marginalizowanych patogenów do nagle uzyskanej światowej sławy, jeden po drugim.
- Kogo mamy winić?
- Powiedziałem, że rolnictwo przemysłowe, ale stoi za tym szerszy obrazek. Kapitał zawiaduje zagarnianiem ziemi w ostatnim z lasów pierwotnych i gruntów uprawnych małych właścicieli rolnych na całym świecie. Inwestycje te napędzają wylesianie i rozwój prowadzący do pojawienia się nowych chorób. Funkcjonalna różnorodność i złożoność, jaką reprezentują te ogromne połacie ziemi są modyfikowane w taki sposób, że uprzednio zatrzymywane patogeny rozprzestrzeniają się na lokalne hodowle i ludzkie społeczności. Krótko mówiąc, centra kapitałowe, miejsca takie jak Londyn, Nowy Jork i Hongkong, powinny być uznawane za nasze główne zapalne punkty chorobowe.
- W przypadku jakich chorób tak jest?
- W tym momencie nie ma patogenów wolnych od kapitału. Dotyczy to nawet najbardziej odległych z nich. Ebola, Zika, koronawirusy, żółta febra, odmiany ptasiej grypy i afrykańskiego pomoru świń należą do wielu patogenów, które przedostają się z najodleglejszych zakątków świata do systemów podmiejskich, regionalnych stolic i ostatecznie do globalnej sieci transportowej. Od nietoperzy w Kongo do zabijania plażowiczów w Miami w ciągu kilku tygodni.
- Jaka jest rola firm międzynarodowych w tym procesie?
- Planeta Ziemia jest obecnie w dużej mierze Planetą Farmą, zarówno pod względem biomasy, jak i użytkowanej ziemi. Agrobiznes dąży do zaciśnięcia rynku żywności. Praktycznie całość projektu neoliberalnego zorganizowana jest wokół wysiłków wspierania firm z bardziej rozwiniętych krajów uprzemysłowionych w celu kradzieży ziemi i zasobów słabszych państw. W rezultacie wiele z tych patogenów, które były wcześniej kontrolowane przez długo rozwijające się ekologie lasów, zostało uwolnionych, zagrażając całemu światu.
- Jaki wpływ mają na to metody produkcji agrobiznesu?
- Kapitałowe rolnictwo, które zastępuje bardziej naturalne ekologie dostarcza dokładnie tych środków, dzięki którym patogeny mogą ewoluować w najbardziej zjadliwe i zaraźliwe fenotypy. Nie można by było zaprojektować lepszego systemu do hodowli śmiertelnych chorób.
- Jak to?
- Rosnące genetyczne monokultury zwierząt hodowlanych usuwają wszelkie dostępne odpornościowe zabezpieczenia, które mogłyby spowolnić przenoszenie epidemii. Większe rozmiary i gęstość populacji ułatwiają wyższą prędkość transmisji. Takie zatłoczone warunki obniżają reakcję immunologiczną. Wysoka przepustowość, będąca częścią każdej produkcji przemysłowej, zapewnia stale dostarczane zapasy podatności, która jest paliwem dla ewoluującej zjadliwości. Innymi słowy, agrobiznes jest tak skoncentrowany na zyskach, że wybór wirusa, który mógłby zabić miliard ludzi, jest traktowany jako ryzyko godne podjęcia.
- Że co?!
- Firmy te mogą po prostu przerzucać koszty swoich epidemiologiczne niebezpiecznych operacji na wszystkich innych. Od samych zwierząt po konsumentów, pracowników farm, lokalnych środowisk i władz różnych jurysdykcji. Szkody są tak wielkie, że gdybyśmy wrzucili te koszty do bilansów firm, agrobiznes, jakim go znamy, byłby skończony raz na zawsze. Żadna firma nie jest w stanie pokryć kosztów spowodowanych przez siebie szkód.
- W wielu mediach twierdzi się, że punktem startowym koronawirusa był „targ egzotycznej żywności” w Wuhan. Czy ten opis jest prawidłowy?
- I tak, i nie. Istnieją przestrzenne poszlaki przemawiające za tą tezą. Śledzenie rozprzestrzeniania się infekcji prowadzi na Hunan Wholesale Sea Food Market w Wuhan, gdzie sprzedawano dzikie zwierzęta. Próbki środowiskowe wydają się wskazywać na zachodni kraniec targu, na którym trzymano dziki zwierzęta.
Ale jak dalece i jak szeroko powinniśmy to zbadać? Kiedy dokładnie zaczęły się problemy? Skoncentrowanie się na rynku pomija kwestię pochodzenia dzikiego rolnictwa w głębi lądu i jego rosnącą kapitalizację. Na całym świecie – i w Chinach – dzikie pożywienie staje się coraz bardziej sformalizowane jako sektor gospodarczy. Ale jego związek z rolnictwem przemysłowym wykracza poza dzielenie tych samych portfeli finansowych. W miarę jak produkcja przemysłowa – wieprzowina, drób i tym podobne – rozszerza się na pierwotny las, wywiera to presję na dostawców dzikiej żywności, by wnikali bardziej w głąb w las po populacje źródłowe, zwiększając w ten sposób interfejs i rozprzestrzenianie się nowych patogenów, w tym COVID-19.
- COVID-19 nie jest pierwszym wirusem rozwijającym się w Chinach, który rząd próbował ukryć.
- Tak, ale to nie jest chiński wyjątek. Stany Zjednoczone i Europa służyły również jako zerowe punkty odniesienia dla nowych gryp, ostatnio dla H5N2 i H5Nx, a ich międzynarodowe korporacje i neokolonialni pełnomocnicy przyczynili się do pojawienia wirusa Ebola w Afryce Zachodniej i Zika w Brazylii. Urzędnicy ds. Zdrowia Publicznego w USA kryli agrobiznes podczas wybuchów epidemii H1N1 (w 2009 roku) i N5N2.
- Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła teraz „stan zagrożenia zdrowia o zasięgu międzynarodowym”. Czy ten krok jest słuszny?
- Tak. Niebezpieczeństwo takiego patogenu polega na tym, że organy ds. zdrowia nie mają wpływu na statystyczny rozkład ryzyka. Nie mamy pojęcia, jak może zareagować patogen. W ciągu kilku tygodni przeszliśmy drogę od epidemii na targu do infekcji rozsianych po całym świecie. Patogen może się po prostu wypalić. Byłoby świetnie. Ale nie wiemy, czy tak się stanie. Lepsze przygotowanie poprawi szanse na podcięcie zdolności patogenu do rozprzestrzeniania się.
Deklaracja WHO jest również częścią tego, co nazywam teatrem pandemii. Organizacje międzynarodowe umierały w obliczu bezczynności. Przychodzi mi na myśl Liga Narodów. Organizacje Narodów Zjednoczonych zawsze niepokoją się o swoje znaczenie, siłę i finansowanie. Ale taki aktywizm może również zbiegać się z faktycznym przygotowywaniem i zapobieganiem, którego świat potrzebuje, żeby zakłócić łańcuchy przenoszenia COVID-19.
- Neoliberalna restrukturyzacja systemów opieki zdrowotnej pogorszyła zarówno badania, jak i ogólną opiekę nad pacjentami, na przykład w szpitalach. Jaką różnicę mógłby zrobić lepiej finansowany system opieki zdrowotnej w walce z wirusem?
- Mamy okropną, ale wiele mówiącą historię pracownika firmy produkującej urządzenia medyczne w Miami, który po powrocie z Chin z objawami grypopodobnymi zrobił słuszną rzecz z uwagi na swoją rodzinę i społeczność i zlecił miejscowemu szpitalowi poddanie go testom pod kątem COVID-19. Martwił się, że jego minimalny wariant Obamacare nie obejmie testów. Miał rację. Został wystawiony na 3270 dolarów.
W Ameryce postulatem mogłoby być wydanie w trybie pilnym dekretu, który zakładałby, że na czas pandemii, wszystkie niezapłacone rachunki medyczne związane z badaniem pod kątem infekcji i leczeniem po pozytywnym wyniku testu zostaną uregulowane przez rząd federalny. Chcemy w końcu zachęcić ludzi do poszukiwania pomocy, zamiast do ukrywania się i zarażania innych tylko dlatego, że nie stać ich na leczenie. Oczywistym rozwiązaniem jest państwowa służba zdrowia – w pełni wyposażona i przygotowana do radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi w całym społeczeństwie – tak, żeby nigdy nie pojawił się tak absurdalny problem jak zniechęcanie społeczności do współpracy.
- Kiedy tylko wirus zostaje wykryty w jednym kraju, rządy na całym świecie reagują za pomocą autorytarnych i represyjnych środków, takich jak przymusowa kwarantanna całych obszarów i miast. Czy takie drastyczne środki są uzasadnione?
- Wykorzystywanie epidemii do testowania najnowszej kontroli autokratycznej to wykolejenie się kapitalizmu katastroficznego. W terminach zdrowia publicznego, stałbym po stronie zaufania i współczucia, które są ważnymi czynnikami epidemiologicznymi. Bez nich rządy tracą poparcie ludności.
Poczucie solidarności i wzajemnego szacunku stanowi kluczowy element nawiązywania współpracy niezbędnej do przetrwania takich zagrożeń. Samoorganizacja kwarantanny z odpowiednim wsparciem – punktami kontrolnymi z przeszkolonymi brygadami sąsiedzkimi, ciężarówkami z żywnością jeżdżącymi od drzwi do drzwi, zwolnieniami z pracy i ubezpieczeniami na wypadek bezrobocia – mogą wywołać tego rodzaju współpracę, że wszyscy będziemy czuć, że tkwimy w tym razem.
- Jak zapewne wiesz, w Niemczech mamy AfD, de facto nazistowską partię z 94 miejscami w Parlamencie. Twarda nazistowska prawica i inne grupy powiązane z politykami AfD wykorzystują kryzys koronawirusa do swoich celów. Rozpowszechniają (fałszywe) raporty o wirusie i żądają więcej autorytarnych rozwiązań ze strony rządu: ograniczenie lotów i możliwości wjazdu dla imigrantów, zamykanie granic i wymuszona kwarantanna…
- Zakazy podróży i zamykanie granic to żądania, przy pomocy których skrajna prawica chce urasowić współczesne globalne choroby. To oczywisty nonsens. W tym momencie, biorąc pod uwagę, że wirus rozprzestrzenia się już wszędzie, rozsądne jest, aby rozwijać tego rodzaju odporność zdrowia publicznego, w której nie ma znaczenia to, kto pojawi się z infekcją – mamy środki, by się nim zająć i go leczyć. Oczywiście, zatrzymajcie ograbianie ludzi z ziemi za granicą i wywoływanie exodusów, a w pierwszej kolejności zapobiegniemy pojawianiu się patogenów.
- A na czym polegałyby trwałe zmiany?
- Aby ograniczyć pojawianie się nowych ognisk wirusów, produkcja żywności musi ulec radykalnej zmianie. Autonomia rolników i silny sektor publiczny mogą ograniczyć zapadki środowiskowe i niekontrolowane infekcje. Wprowadzenie różnorodnych zbiorów i plonów – oraz strategiczne przywracanie dzikości – zarówno na poziomie gospodarstwa, jak i regionu. Zezwolenie zwierzętom hodowlanym na rozmnażanie się na miejscu w celu przekazania odporności. Połączenie sprawiedliwej produkcji ze sprawiedliwą dystrybucją. Wsparcie cenowe i programy zakupów konsumenckich wzmacniające ekologiczną produkcję. Obrona tych eksperymentów zarówno przed neoliberalną ekonomią narzucaną jednostkom i społecznościom, jak i przed kapitałowo zorientowanymi represjami państwa.
- Czego powinni domagać się socjaliści w obliczu wzrastającej dynamiki ognisk epidemii?
- Agrobiznes jako model społecznej reprodukcji musi się skończyć na dobre, choćby ze względu na zdrowie publiczne. Wysoko dokapitalizowana produkcja żywności zależy od praktyk, które zagrażają całej ludzkości, w tym przypadku pomagają rozpętać śmiertelną pandemię.
Powinniśmy domagać się, aby systemy żywności były uspołecznione w taki sposób, żeby tak niebezpieczne patogeny nie będą się pojawiały. Będzie to wymagało ponownego włączenia produkcji żywności do potrzeb społeczności wiejskich. Będzie to wymagało praktyk agroekologicznych, które chronią środowisko i rolników, którzy uprawiają naszą żywność. W ogólnym rozrachunku, musimy zaleczyć metaboliczne rozdarcia, które oddzielają nasze ekologie od naszych gospodarek. W skrócie, mamy planetę do wygrania.
Przełożył: Łukasz Moll
Wywiad ukazał się 11 marca na stronie „Climate & Capitalism”.