Wszystko wskazuje na to, że po długiej filozoficznej walce uwięzionej w horyzoncie zimnowojennej wyobraźni to jednostka wygrała starcie z kolektywem, zajmując w XXI wieku dominującą pozycję. Podczas gdy indywiduum stanowi punkt wyjścia dla zrozumienia otaczającej nas rzeczywistości, kolektywizm stał się z kolei pojęciem, którego podstawowym zadaniem jest nawiedzanie kolejnych pokoleń pod postacią widma totalności i jednorodności, by przypominać im, że zbyt odważne poszerzanie czerwonego horyzontu może mieć rzekomo wyłącznie jeden finał – Kołymę. W tak zarysowane ramy, wyznaczone przez tę prostą binarną opozycję, wpisuje się najnowsza książka Jasona Reada, amerykańskiego badacza o wyraźnie spinozjańsko-marksistowskich sympatiach – The Politics of Transindividuality. Read nie ma jednak w żadnym razie zamiaru dowartościowywać którejkolwiek ze stron tego równania, opowiadając się po stronie czy to jednostki, czy kolektywu. Wręcz przeciwnie, jego intencja biegnie w poprzek tego podziału. Zamiast reprodukować zarysowany konflikt, proponuje perspektywę nie tylko przekraczającą samą opozycję, ale również starającą się przezwyciężyć słabości tak indywidualizmu, jak i kolektywizmu – choćby postrzeganie indywiduum w kategoriach imperium in imperio z jednej strony a redukowaniem go wyłącznie do politycznych czy ekonomicznych funkcji z drugiej.
W tym celu Read sięga po tytułowe pojęcie transindywidualności, spopularyzowane przede wszystkim przez Étienne’a Balibara, ale sproblematyzowane na gruncie myśli francuskiego fenomenologa i filozofa techniki Gilberta Simondona, który w połowie XX wieku zaczął intensywną pracę nad podważeniem uprzywilejowanej pozycji, jaką jednostka zajmuje w zachodniej filozofii. Przeciwstawiając się zarówno wszelkim formom substancjalizmu, jak i Arystotelesowskiej tradycji hylemorfizmu, Simondon rozwinął ontologię konstytutywnych relacji, która pozwoliła nie tylko pomyśleć wreszcie jednostkę poprzez proces jej ciągłego wytwarzania – indywiduację, ale, co więcej, wzajemne, dynamiczne relacje konstytuujące tak samo indywiduum, jak i kolektyw. Akcent położony na dynamiczny czy procesualny charakter transindywidualności jest istotny o tyle, że umożliwia odróżnienie jej od intersubiektywności – pojęcia, które określa w pierwszej kolejności relacje między ukonstytuowanymi już podmiotami.
Choć na pierwszy rzut oka The Politics of Transidividuality może sprawiać wrażenie monografii, której głównym bohaterem nie jest żaden konkretny myśliciel, ale dzieje pewnego pojęcia, wrażenie to jednak na szczęście szybko pryska. Praca Reada wpisuje się raczej w szerszy wysiłek zadbania o to, by marksizm nie skostniał na ortodoksyjnych pozycjach, ale poszukiwał adekwatnych narzędzi do konfrontowania się z nowymi wyzwaniami, jakie stawia przed nami rzeczywistość. Przynależność do takiej tradycji deklaruje już na początku sam autor, próbując określić wzajemne relację między transindywidualnością a marksizmem i proponując, by myśleć o tej pierwszej jako „pojęciu dla marksizmu”. Pod tą w pierwszej chwili enigmatyczną frazą kryje się odwołanie do Louisa Althussera, który posłużył się nią w wywiadzie zatytułowanym Sur le philosophie, by wytłumaczyć znaczenie koncepcji materializmu aleatorycznego właśnie dla marksizmu. To sformułowanie przedstawia zatem pewną filozoficzną strategię – w celu postawienia na nowo kluczowych dla marksizmu kwestii należy wykonać zwrot prowadzący przez pojęcia i problemy, które same w sobie nie wynikają eksplicytnie z dyskursu marksistowskiego. W przypadku Althussera to choćby takie pojęcia jak „pustka” czy „spotkanie”, dla których najważniejszym kontekstem nie była myśl Marksa, ale Benedykta Spinozy, a w późniejszym okresie przede wszystkim Niccolò Machiavellego. To właśnie one z kolei pomogły Althusserowi stworzyć konceptualne narzędzia pozwalające mu na nowo zadać pytanie o akumulację pierwotną i narodziny kapitalizmu w myśli Marksa, a następnie ukazać je w świetle wolnym od teleologii. Z kolei Read sięga po pojęcie transindywidualności, by na nowo zapytać o miejsce, w którym dochodzi do spotkania ekonomii z polityką, a następnie nakreślić adekwatną praktykę polityczną.
W punkcie wyjścia Read napotyka jednak pewien problem. Pojęcie transindywidualności ugruntowane w myśli Simondona jest przede wszystkim koncepcją ontologiczną, jak zatem wydobyć jej polityczny wymiar? W tym celu sięga do prac Balibara, który jako pierwszy wpadł na pomysł, by posługując się pojęciem transindywidualności, prześledzić proces konstytuowania się tak indywiduum, jak i kolektywu w myśli nowożytnych filozofów. Dlatego też pierwsze partie książki poświęcone są kolejno Spinozie, Heglowi i Marksowi. Nie jest to jednak żadna próba wyprowadzenia wspólnej całej trójce tradycji myślenia, ale raczej sięgnięcie do różnych perspektyw, mocujących się ze wzajemną relacją dwóch interesujących nas pojęć i produkujących tym samym odmienne polityczne konkluzje. Krytyczny wymiar tych ujęć, rozumiany nie tylko jako konstytuujący stosunki społeczne, ale również sposoby ich indywidualnego przeżywania – za pośrednictwem afektów czy pragnienia – pozwala Readowi uciec z tej pułapki. To właśnie miejsce kształtowania się zarazem indywiduum jak i kolektywu jest momentem, w którym dochodzi do produktywnego spotkania polityki i ontologii. Jeśli zatem poszukujecie kompleksowej interpretacji ontologii relacji w myśli Benedykta Spinozy czy innych kluczowych postaci dla książki Reada, The Politics of Transindividuality nie jest najlepszym adresem. Jeśli interesuje Was ten problem w myśli Spinozy, znacznie lepiej będzie sięgnąć do prac Vittorio Morfino czy Hasany Sharp czy choćby do niedawno wydanej książki Luci Basso Marx and Singularity, jeśli chcielibyście prześledzić ten sam problem u Marksa. Choć interpretacje Reada same w sobie zasługują na uznanie, jego cel wykracza daleko poza ambicję dostarczenia wyłącznie interpretacji nowożytnych filozofów pod kątem problemu konstytucji stosunków społecznych.
Próba prześledzenia za pomocą transindywidualności wzajemnych punktów przecięcia ekonomii i polityki z konieczności kieruje jednak autora ku współczesnym ujęciom tego problemu. Szerokim kontekstem jego rozważań stają się przemiany społeczne i ekonomiczne umieszczone w perspektywie przemian kapitalistycznego sposobu produkcji na przełomie XX i XXI wieku. Dlatego też kolejnymi centralnymi postaciami są tacy myśliciele jak Bernard Stiegler czy włoscy teoretycy kapitalizmu kognitywnego, przede wszystkim Paolo Virno. Read sięga do ich prac, by wykazać pewną fundamentalną słabość posługiwania się obecnym u nich pojęciem transindywidualności i zaproponować ujęcie przekraczające te braki. W obliczu obserwowanej neoliberalnej tendencji do unifikacji poszczególnych pozycji zajmowanych przez jednostkę, dostrzegalnej choćby w takich procesach jak sprzężenie pragnienia pracownika z pragnieniem korporacji (temat ten podejmuje w szczególności Frédéric Lordon) czy obywatelstwa z pracą najemną (o czym zresztą bardzo przekonująco opowiada Judith Revel w wywiadzie udzielonym Praktyce Teoretycznej), nie wystarczy potraktować „konsumpcji i produkcji, czy też relacji politycznych i warunków ekonomicznych jako dwóch odrębnych transindywiduacji” (Read 2015, 267). Co więcej, Read zachęca nas do przyjęcia perspektywy, w której nie chodziłoby o linearne (myślane często w kategoriach uznania) następstwo przynależności rasowej, obywatela, robotnika czy wreszcie konsumenta, ale spojrzenie synchroniczne, w którym wszystkie te elementy przecinają się w teraźniejszości, ugruntowując rzeczywiste stosunki społeczne.
Po skończonej lekturze trudno jednak uniknąć pewnego poczucia niedosytu. W książce ponadto irytować może nieco tok samego wywodu, nazbyt linearny i dialektyczny, który w każdym kolejnym kroku usiłuje przekroczyć perspektywę zarysowaną w poprzednim. Choć sam autor broni się przed tym zarzutem, argumentując, że nie chodzi mu w żadnym razie o eklektyczną perspektywę, ale o nakreślenie splotu pewnej problematyki, jest to o tyle istotne, że gdy wywód faktycznie dobiega końca, trudno nie poczuć owego rozczarowania. Dzięki świetnej pracy filozoficznej Readowi udaje się mocno ugruntować proponowaną perspektywę, jednak moment, w którym urywa się wywód, aż prosi się o rozwinięcie. Wyleczenie lewicy z tęsknoty i wyczekiwania nadejścia nowego podmiotu rewolucyjnej zmiany, który dokona cudownej interwencji w panujące stosunki społeczne, jest z pewnością zadaniem, z którym łatwo sympatyzować. Podobnie jak zaproponowanie w zamian analizy pod kątem możliwych przekształceń immanentnego horyzontu, w którym dokonuje się ciągły proces tak „indywiduacji” jak i „kolektywizacji” w poszukiwaniu tych relacji i procesów, które przestają pełnić reprodukcyjną funkcję dla kapitalizmu, ale nabierają rewolucyjnego wymiaru. To, czego jednak w książce Reada może z pewnością czytelnikowi brakować, to choćby próba translacji tej perspektywy na obecną rzeczywistość. Dzisiaj The Politics of Transindividaulity to ze względu na swoją hermetyczność książka adresowana przede wszystkim do teoretyków i teoretyczek, które znajdą czas i siły na przebrnięcie przez techniczne i pojęciowe analizy. Tych kilka momentów, w których kontekstem rozważań stają się horyzontalne walki społeczne, są na tyle marginalne, że z pewnością nie rozbudzą wyobraźni czytelnika. Podobnie zresztą brak odniesień do pojęć lepiej ugruntowanych zarówno w teorii jak i praktyce walk emancypacyjnych, jak choćby dobro wspólne, które tak jak transindywidualność jest silnie powiązane z produkcją podmiotowości osadzonej w ekonomicznych i politycznych przemianach rzeczywistości. Jeśli jednak nie udało się to samemu Readowi, to z pewnością wykonał niezbędny krok w stronę produktywnego spotkania myśli z działaniem i jest to niewątpliwie jego duża zasługa.