Według narracji przedstawionej w Rzeczypospolitej Hardta i Negriego, w świecie globalnego imperium, biowładzy, republiki własności i wszechobecnej korupcji dóbr wspólnych, to wielość miała dokonać exodusu z kapitalizmu, wyjść z wytyczonych przez niego ram. Czasy „późnego kapitalizmu” czy kapitalizmu monopolistycznego skończyły się wraz z historycznym wydarzeniem, które w swoich książkach, Buying Time i How Will Capitalism End?, niemiecki socjolog Wolfgang Streeck określa jako przejście od powojennego kompromisu między klasą pracującą a kapitałem (Streeck używa określenia „formuła wolności”) do nowego kapitalizmu, popularnie zwanego neoliberalizmem. Nie znaczy to, że klasa pracująca znikła, ale straciła zarówno swoje systemowe znaczenie, jak i szczególną pozycję negocjacyjną.
Trzeba zaznaczyć na wstępie, że treść dwóch książek jest bardzo zbliżona, How Will Capitalism End? stanowi rozwiniętą wersję Buying Time, dlatego pozwolę sobie je zrecenzować jako całość. Najciekawsza i podstawowa teza obu książek sprowadza się do twierdzenia, pozwalającego wyjść poza połowiczność perspektywy powojennego młodolewicowego myślenia: to kapitał, a nie klasa pracująca dokonał delegitymizacji kapitalizmu jako społecznej gospodarki rynkowej. Nie oznacza to bynajmniej, że kapitał był aktywny, a klasa pracująca bierna czy reaktywna, tylko raczej, że inicjatywa demontażu kapitalizmu w powojennej formie wyszła od samych kapitalistów. Zresztą to właśnie ten ruch kapitału stanowił doskonałą podstawę utowarowienia i integracji kontrkultury powojennych lat z kapitalizmem opuszczającym demokrację (pozwolił utożsamić wyjście poza obecne społeczeństwo z urynkowieniem). To kapitał dokonał exodusu z gospodarek narodowych urządzonych na socjalistyczną i demokratyczną modłę. Można sformułować tę tezę jeszcze mocniej: kapitalistyczni decydenci na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku uznali, że nie potrzebują demokracji (w tym jakiegokolwiek liczenia się z klasą pracującą i jej instytucjami stanowiącymi faktyczną podstawę demokracji). Wręcz postanowili ją aktywnie zwalczać zarówno w języku polityki jako populizm, jak i w języku ekonomii jako niekorzystne interwencje w swobodne działanie rynku z jednej strony oraz politykę "zaciskania pasa" z drugiej.
Kapitalizm centralnie sterowany
Streeck twierdzi, że powojenny wielki kompromis na Zachodzie miał kształt serii lokalnych kompromisów, które przyjęły postać „państwa dobrobytu”, uwzględniającego interesy klasy pracującej w rekonstrukcji kapitalizmu, takich jak: redystrybucję społecznie wytwarzanej wartości, społeczne programy ochrony i dostęp do dobrobytu dla zwykłego człowieka. W tym celu rządy powojenne musiały łączyć dwie zasady: krańcowych zysków (interes kapitału) oraz potrzeb artykułowanych przez kolektywne wybory społeczeństwa demokratycznego (interesu społecznego). Kluczową osią konfliktów w rozwiniętym kapitalizmie jest zatem kwestia dystrybucji: nie tylko jej sprawiedliwości, ale w ogóle możliwości osiągnięcia funkcjonującego rozwiązania w tej kwestii. Co ciekawe, według samego Streecka pojawienie się neoliberalizmu i zerwanie sojuszu kapitału z demokracją stanowi zupełnie logiczną konsekwencję dotychczasowej strategii kapitału, nie jest niezrozumiałym ekscesem.
W Niemczech w latach 60., gdy CDU i SPD weszły w koalicję, podobnie jak we Włoszech, gdzie proces lat powojennych został zakończony tzw. historycznym kompromisem między chadecją a komunistami, czy wreszcie w USA, gdzie keynesizm pozwalał skanalizować walki klasowe w konserwatywnym socjalizmie - wszędzie tam panowało przekonanie, że polityka przezwyciężyła ekonomię. Keynesizm w wersji light (ograniczony socjalizm) miał rzekomo stanowić rozwiązanie ekonomicznych sprzeczności kapitalizmu (w pewnym sensie syntezę komunizmu i kapitalizmu – planowania i prywatnej własności) – bez kryzysów, ale i bez leseferyzmu. Ideologia „systemu bez tarć” zyskała w powojennej epoce dwie twarze: gospodarki centralnie planowanej oraz korporacjonizmu, w ramach którego rządy USA i państw Europy Zachodniej budowały nowy porządek ręka w rękę z posiadaczami wysoko skoncentrowanego bogactwa.
Oczywiście podobną ślepą wiarę zaczęto pokładać w ideologii wolnorynkowej zaraz po pierwszej poważnej katastrofie keynesizmu (wywołanej przez tzw. kryzys paliwowy). Ideologiczną podstawą dla zarówno keynesizmu, jak i neoliberalizmu jest ślepo wyznawany dogmat, że problemy gospodarki kapitalistycznej zostały rozwiązane, wobec czego jedyne realne problemy to deficyty demokracji i społeczeństwa obywatelskiego, które należy „budować”, cokolwiek to znaczy (do pewnego stopnia sytuacja wyglądała podobnie w kwestii „budowy socjalizmu”). Dla budowy społeczeństwa obywatelskiego z pozoru istotne są kwestie takie jak: powszechne i demokratyczne wybory, prawa mniejszości, problemy uznania, rasizm i populizm, wspólnota a kosmopolityzm, obywatelstwo czy znikająca suwerenność państwowa. Mimo że nie są to fikcyjne problemy, zadziwia fakt, że – jak podkreśla Streeck – próby budowy „społeczeństwa obywatelskiego” są całkowicie chybionym rozwiązaniem problemów leżących u podstaw domniemanego „kryzysu” demokracji.
Kryzys zaufania inwestorów
Streeck określa – dość eufemistycznie – proces odejścia od demokracji jako „kryzysu zaufania” którego doświadczyli kapitaliści w stosunku do kapitalizmu powojennego – a tym samym, zerwano powojenny kompromis. Jeżeli teoria powojenna przewidywała, że sprzeczności kapitalizmu można załagodzić i znaleźć receptę na rozwój „bez tarć”, powstaje pytanie: jakie jest znaczenie kryzysów lat 70. - pojawienia się sprzeczności w postaci stagflacji: połączenia stagnacji gospodarki, wysokiego bezrobocia oraz wysokiej inflacji? Należy postawić pytanie o zależność domniemanego kryzysu społecznego i zjawisk gospodarczych. Twardogłowych marksistów, keynesistów i liberałów czy libertarian wolnorynkowych, czyli de facto całego głównego nurtu światowej ekonomii, łączyło przekonanie, że ekonomia rządzi się quasi-naturalnymi prawami dotyczącymi zjawisk gospodarczych, ale już niekoniecznie społecznych. Dlatego jedynym winnym kryzysu mogło być społeczeństwo i jego instytucje, takie jak związki zawodowe, aparaty państwowe, dominująca kultura czy wzorce zachowań.
Stagflacja uznawana jest za zjawisko gospodarcze, jednak Streeck proponuje nam spojrzeć na nie jako na zjawisko społeczne. Stagnację kapitalizmu można jednak interpretować jako patową sytuację w walce klasowej – w języku marksistowskim nazwano by ją kryzysem podkonsumpcji. Kryzys ten stanowił kres możliwości łączenia zasady krańcowych zysków i realizacji potrzeb społecznych, a więc usunięcie podstawy możliwości realizacji sprawiedliwości społecznej w liberalnym rozumieniu, która od tego momentu przybiera postać fantomową.
Kupowanie czasu: inflacja, dług publiczny, prywatyzacja długu publicznego
Na czym więc polegała owa fantomowa sprawiedliwość społeczna, tytułowe „kupowanie czasu”? Receptą na ten problem była, zdaniem niemieckiego socjologa, substytucja konsumpcji klasy pracującej w postaci „dodrukowywania pieniędzy” mającego pobudzić gospodarkę. Skutkiem ubocznym tego procesu był jednak wzrost inflacji sprawiający, że kredyty stawały się bardzo trudno dostępne. Nie osiągnięto w ten sposób zamierzonego celu – zyski dalej nie rosły. Wciąż nierozwiązana pozostała głęboka sprzeczność pomiędzy kapitalizmem jako systemem sprawowania władzy nad produkcją społeczną a zdolnością realizacji wyników tejże produkcji, umożliwiającą jego dalszy rozwój. Na horyzoncie pojawiła się alternatywa między budową systemu niekapitalistycznego pozwalającego zrealizować poziom dobrobytu dzięki siłom wytwórczym powojennego kapitalizmu i utratą władzy przez kapitał a zachowaniem systemu i władzy kosztem straty niezrealizowanego potencjału. Brak rozwoju, którego domagały się masy pracujące (zarówno na Zachodzie, w krajach rozwijających się, jak i za żelazną kurtyną), poddano procesowi politycznemu, który można nazwać substytucją konsumpcji (zarówno w sensie nabywania towarów, jak i realizacji powszechnej edukacji czy służby zdrowia). Wybrano drugie rozwiązanie. Konsumpcję zastąpiono (na Zachodzie) niemal nielimitowaną emisją pieniądza (niepochodzącego ze sprzedaży dóbr dla klasy pracującej, tylko tworzonego mocą administracyjnych i niedemokratycznych decyzji).
Klasa pracująca w zamian za rezygnację z resztek władzy otrzymała swój udział w tej emisji, czyli możliwość zadłużenia tak na poziomie indywidualnym, jak i na poziomie gospodarstwa domowego, małej firmy, korporacji, państwa czy regionu. Proces ten można określić jako przejście od dominacji regionalnej polityki fiskalnej do ponadnarodowej polityki monetarnej jako podstawowego narzędzia władzy (z perspektywy klasy pracującej to coraz większa utrata władzy, jaką im dawała pozycja podatnika). Ponieważ emisja pieniądza i tworzenie zadłużenia nie są neutralnymi klasowo procesami, pojawiło się pytanie: kto za tę przemianę zapłaci? Kto zgodnie ze strategią Reagana i Thatcher zapłaci za „walkę z inflacją", powstałą rzekomo w wyniku nadmiernej konsumpcji i demoralizacji części społeczeństwa (choć realnie związaną z rozwijającą się właśnie polityką „kapitalizmu na kredyt")?
Rozwój wydarzeń biegnie tu dwutorowo. Z jednej strony pierwszym podmiotem było państwo jako instytucja odpowiedzialna za regulację systemu przez kontrolę inflacji i wspieranie ulegającej rozkładowi klasy pracującej zasilającej masowo szeregi bezrobotnych. Z drugiej, była nim sama klasa pracująca. Zjawisko to miało także dwa oblicza. Od strony posiadaczy, była to oligarchiczna redystrybucja „z dołu do góry” i połączone z nią zjawiska „ulg” podatkowych, subsydiów i ogromnych kredytów (ukrytych pod hasłem „ekonomii skapywania”), a od strony pracownic, piramida obciążeń idąca w dół, czyli obciążenie kredytobiorców na poziomie indywidualnym, lokalnym, narodowym i międzynarodowym (tutaj na poziomie globalnym wojnę walutową ciekawie opisuje w swojej nowej książce Warufakis)[1]. Polityka ta najmocniej uderzyła w określone podgrupy klasy pracującej (najmocniej w pracownice jawnie i niejawnie wykonujące prace reprodukcyjną) i biedniejsze kraje rozwijające się (w tym Polskę). W powyższych okolicznościach zrodziła się forma polityki obecna do dziś i nazywana przez Streecka „kupowaniem czasu”: początkowo w postaci inflacji, potem w postaci długu publicznego, a wreszcie w formie sprywatyzowanego długu (tzn. sprywatyzowanego keynesizmu czy socjalizmu dla miliarderów). Regionalna demokracja obciążona ekonomicznie i politycznie rachunkiem za stagnację kapitalizmu została przezwyciężona przez zglobalizowany kapitał finansowy. Oczekiwania kapitalistów, których oparte na podatkach państwo dobrobytu nie było w stanie zaspokoić, zamieniło się najpierw w państwo długu, a następnie włączone w globalny system zależności zdecydowanie wykraczający poza kompetencje narodowych rządów (znamiennym wyjątkiem są oczywiście Stany Zjednoczone).
Państwo długu, państwo konsolidacyjne – neoautorytaryzm wolnorynkowy
Streeck podobnie jak wielu współczesnych teoretyków przewiduje koniec kapitalizmu takiego, jaki znamy, jednak wbrew, skądinąd niezbyt przekonującym, interpretacjom związanym z cudownym przełomem technologicznym, koncentruje się on na samej ewolucji systemu naznaczonego pęknięciami i radykalnymi zwrotami. Powojenna prosperity sama w sobie stała się problemem dla kapitalizmu, w którym jedynie określone modele rozwoju są do pogodzenia z kapitalistyczną formą sprawowania władzy nad wytwarzaniem bogactwa. Kryzys zaufania kapitalistów, który doprowadził w latach 80. do powrotu do władzy prokapitalistycznej prawicy, nie tylko nigdy nie został zażegnany, ale nawet pogłębił się do tego stopnia, że urynkowione zaufanie w postaci ratingów, oceny ryzyka inwestycji czy samych cen akcji zaczęło dotykać cały system. W pewnym sensie w epoce państwa konsolidacyjnego kapitał każe sobie płacić za udzielane na kredyt i bardzo ograniczone zaufanie dla danego państwa czy regionu (ta sama logika stosuje się też do klasy pracującej). Stan, w którym obecnie żyjemy (Streeck skupia się przede wszystkim na UE i USA), nazywa państwem konsolidacyjnym, czyli stawiającym sobie za cel odzyskanie zaufania inwestorów.
Obywatele rynku, obywatele narodowi
Drugą ciekawą koncepcją Streecka, niezwykle podobną do koncepcji „dwóch narodów” Polanyiego, jest idea dwóch typów „ludów” czy też dwóch typów obywateli. Politycznym celem państwa konsolidacyjnego jest zachowanie wypłacalności, a więc odpowiedzialności przed swoimi kredytodawcami (a więc bankami, a nie wyborcami). W tej sytuacji rząd ma jakby dwa typy ludu, przed którym odpowiada: narodowy (krajowy, obywatelski, posiadający prawa cywilne, głosujący w wyborach, posiadający opinię publiczną, zaufanie i korzystający z dóbr publicznych) i rynkowy (międzynarodowy, inwestorski, mający roszczenia na podstawie umów kredytodawcy, zainteresowany stopami procentowymi, oddziaływający „zaufaniem”, korzystający z publicznego zadłużenia). W państwie konsolidacyjnym zobowiązania rynkowe (dług wobec „ludu” rynkowego) stają się ważniejsze niż zobowiązania wobec własnych obywateli i jednocześnie obywatele ci nie maja narzędzi, by tę sytuację zmienić.
Oczywiście centralnym przykładem takiego państwa jest coś, co Streeck nazywa "europejskim państwem konsolidacyjnym" (strefa euro). W tym kontekście przedstawia on krytykę podstawowych instytucji UE, takich jak Rada Europejska, Komisja Europejska, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej czy Europejski Bank Centralny. W efekcie można mówić o ponadnarodowym państwie zrzeszającym państwa za pomocą narzędzi konsolidacji długu. Co więcej, takie ponadnarodowe struktury będące w dużej mierze wyzwolone od presji wyborców są dla kredytodawców lepszym partnerem, a jednocześnie same te międzynarodowe podmioty mogą działać na państwa jako siła zewnętrzna (np. agencje ratingowe wydają oceny dla całych krajów[2]). Instytucje te są niedemokratyczne, a więc oparte na asymetrii siły w Europie, realizując interesy bogatszych grup społecznych względem biedniejszych, bogatszych regionów kosztem tych mniej zasobnych.
Podsumowanie: walka na dwa fronty
Pojęcia dwóch ludów pozwalają Streeckowi postawić pytanie o depolityzację i utratę wpływu na państwo przez klasę pracującą (czyli ów lud krajowy czy narodowy), prowadzące do rozwoju nowej formy państwowości. Brakuje tu jednak refleksji, jak na nowo, nie opierając się na lewicowym sentymencie za państwem podatkowym (państwem dobrobytu), postawić problem postępowej polityki krajowej i międzynarodowej (a może sentyment ten ma w sobie coś słusznego?). Streeck jedynie sugeruje pod koniec obydwu książek kształt lewicowej odpowiedzi, która nasuwa się oczywiście sama: ponadnarodowe organizacje pracownicze. Książki Streecka, choć z pewnością nie są ani przełomowe teoretycznie, ani bardzo odkrywcze konceptualnie, stanowią bardzo solidną pracę teoretyczną, prezentującą nam obecną sytuację polityczną z wielu interesujących perspektyw i przemawiającą przeciwko status quo. Kredyt jako forma władzy politycznej i kontroli dystrybucji społecznej jest tu głęboko przeanalizowany, jednak nie zostaje sfetyszyzowany w postaci wszechogarniającej siły, lecz ujęty jako zjawisko społeczne będące częścią procesów o szerszym zasięgu. Szczególnie wartościowe i skuteczne wydaje się zaatakowanie rzekomego „wolnorynkowego” charakteru neoliberalizmu, a także wyciągnięcia problemu demokracji poza fałszywą dychotomię rynek-państwo. Chcąc przedstawić główną ideę obydwu książek, pominąłem bogate, stricte socjologiczne tło przedstawionych tu rozważań (samo w sobie godne uwagi).
Jak pokazuje Streeck, przezwyciężenie granic - wyznaczanych przez demokrację ufundowaną na funkcjonowaniu organizacji pracowniczych oraz kontroli aparatu państwowego przez obywateli kraju - stanowi podstawę trwających już niemal pięćdziesiąt lat przemian kapitalizmu. Oczywiście nie oznacza to, że organizacje pracownicze odeszły razem z ideą komunizmu na cmentarz historii, a jedynie, że pierwsze kroki oporu wobec status quo podejmowane zarówno przez prawicę, jak i lewicę nie mogą być ostatnimi. Jednocześnie wskazanie w jaki sposób formy państwowości odpowiadały zapotrzebowaniom klasy kapitalistów od państwa podatkowego do polityki "drukowania pieniądza" i inflacji po dzisiejsze ekscesy sprywatyzowanego długu. Równie istotne co zmobilizowanie pracownic i pracowników jest umiejętne skonfrontowanie się interesem kapitalistów i zrozumienie funkcji instytucji go realizujących. Wydaje się jednak, że w związku z koncentracją na UE i USA Streeck zgubił z pola widzenia obszary znajdujące się poza opisywanym systemem: geograficznie, społecznie i strukturalnie, które choć nie znalazły wcale żadnego satysfakcjonującego rozwiązania w liberalnej maszynie integracji z kapitałem (pod przykrywką lewicowych i liberalnych idei), to wcale nie są nieistotne dla zrozumienia tych systemów (czy samego ich politycznego działania).
Masowy sprzeciw biedniejszej, a także pozbawionej w dużej mierze realnej władzy politycznej, części obywateli UE czy USA przybrał postać ruchów oddolnych, na fali których powstały partie, takie jak Syriza, Podemos, odnowiona Labour czy Razem, a także organizacja polityczna wokół Berniego Sandersa czy wiele innych ruchów społecznych w USA. Mamy jednak do czynienia również z odnowieniem prawicy zagospodarowującej ten sprzeciw przez jego kanalizację w ramy nacjonalistycznego egoizmu i protekcjonizmu, skrywającego problem kosmopolitycznego państwa konsolidacyjnego pod starymi hasłami antybiurokratycznej i ksenofobicznej retoryki. Prawica została odnowiona zarówno jako ruch odgórny, jak i w postaci wielu ruchów oddolnych. Prawicowe rządy obiecują odzyskanie suwerenności narodowej, a wraz z nią suwerenności klasy pracującej jako narodu. Jednak sama natura państwa konsolidacyjnego i jego narzędzi sprawowania władzy sprawia, że prawicowy i nacjonalistyczny zwrot w polityce w EU nie ma szans powodzenia ani perspektyw wygranej zgodnie ze swoimi własnymi przekonaniami i celami. Trzeba też przyznać, że prawica próbuje od jakiegoś czasu montować antyestablishmentowy sojusz z umiarkowanym powodzeniem, podobnie zresztą jak lewica, niemniej jednak sama prawicowa ideologia oraz brak czy to sił politycznych, czy realnego rozpoznania sytuacji sprawiły, że starania te bardzo szybko stoczyły się do najgorszej i najprostszej możliwej formy oporu, czyli prób wyjścia ze struktur państwa konsolidacyjnego vide Brexit. Odzyskana „suwerenność” wydaje się bardzo wątpliwą podstawą do walki o dobro obywateli, podobnie jak strategia izolacji. Sama forma budowania polityki nacjonalistycznej (jej ekskluzywny i narodowy charakter) wyznacza jej ograniczenia sprawiające, że próby powrotu do państwa podatkowego stają się w zasadzie jedynym wyjściem, choć niezwykle mało skutecznym jako strategia walki z establishmentem państwa konsolidacyjnego (które oczywiście nie udzieli ani kredytu, ani zaufania takim projektom). Jednocześnie warunki osiągnięcia sukcesu w walce z państwem konsolidacyjnym zakładają ponadnarodową solidarność i organizację, a ta z kolei zakłada formy kooperacji i wartości właściwe raczej lewicy i niemożliwe do pogodzenia z nacjonalizmem.
Postscriptum: gdzie leży lojalność lewicy?
Lojalność lewicy z pewnością nie leży wśród kosmopolitycznego ludu rynku konsumującego efekty pracy, podszywającego się i zawłaszczającego kulturę oraz samo życie proletariatu (czy po prostu ludzi, obywateli, prekariatu czy wielości) na całym świecie. Odwrotna stroną globalizacji jest segmentacja klasy pracującej, choć migrującej, wieloetnicznej, wielokulturowej, to nieposiadającej realnej podstawy dla internacjonalistycznej jedności i współdziałania. Analiza Streecka wskazuje nam na dwa współistniejące fronty i płaszczyzny polityczne, związane z realizacją interesów dwóch typów "ludów", rządzące się różnymi zasadami, choć i przenikające się do pewnego stopnia i współzależne. Z rozważań niemieckiego socjologa możemy wyciągnąć wiele wartościowych lekcji, na przykład, że budowanie uniwersalnego interesu nie zakłada reprezentowania interesów wszystkich, ponieważ jak widać choćby w tak prostym rozróżnieniu na dwa ludy, są to interesy bardzo odmienne, których nawet forma artykulacji i wyznaczane cele są całkowicie inne. To, co stanowi podstawę dla zbudowania zaufania klasy pracującej, jest jednocześnie z perspektywy urynkowionego zaufania ludu rynku podstawą do obniżenia ratingu.
Niemniej jednak dużo ważniejszą lekcją jest zrozumienie problemu, który można by nazwać „okupowaniem” przez kapitał uniwersalnych wartości i postulatów. Przestrzeń na uniwersalistyczne, internacjonalistyczne i sprawiedliwościowe dążenia jest zajęta przez struktury kapitału finansowego, biurokracji państwa konsolidacyjnego (jedno i drugie o autorytarnym, we właściwym rozumieniu tego słowa, charakterze), i "kosmopolitycznej konsumpcji na kredyt" spekulantów. Sytuacja ta sprawia, że postulaty uniwersalistyczne tracą zupełnie wiarygodność, otwierając szeroko drogę dla słabej i historycznie nieadekwatnej ideologii nacjonalistycznej czy faszystowskiej – acz bardziej dostępnej niż lewicowa. Co więcej, nie jest to tylko kwestia jakichś górnolotnych ideałów: uniwersalizm, solidarność i sprawiedliwość w zinstytucjonalizowanej formie stanowią materialną podstawę powodzenia lewicowej polityki, co więcej ich skuteczna i wiarygodna artykulacja oznacza jednocześnie umiejętność skonfrontowania się z okupowaną przez kapitał przestrzenią (co charakterystyczne, każdy taki ruch wiąże się ze spadkiem zaufania ludu rynku). Choć wydaje się to trudne, a sam Streeck nie daje nam podpowiedzi, jak to zrobić, należy wyrwać się z ideologicznej oczywistości wyborów dyktowanych przez zaufanie ludu rynku (a wszyscy są pod jego presją) i sięgnąć tam, gdzie patrzą oni z nieufnością.
[1] Wojna ta została opisana w książce A słabi muszą ulegać?, wydanej w Wydawnictwie Krytyki Politycznej, w skrótowej i uproszczonej formie można o niej przeczytać w tekście Warufakisa o tym samym tytule: http://krytykapolityczna.pl/gospodarka/a-slabi-musza-ulegac/.
[2]Przykładowo możemy przyjrzeć się ratingom Polski wystawionym przez trzy największe agencje ratingowe Moody's, Fitch Ratings i Standard & Poor's (08.05.2018): https://countryeconomy.com/ratings/poland.