Anton Pannekoek, swego czasu ważna postać w niderlandzkim i niemieckim ruchu robotniczym, jest nieznany nie tylko dla zainteresowanych dwudziestowieczną myślą społeczną, ale także dla współczesnej lewicy - łącznie z jej intelektualnym nurtem. Zasługuje jednak na uwagę nie tylko jako aktywny polityk komunistyczny pierwszej połowy XX wieku, ale przede wszystkim jako teoretyk „komunizmu rad”, który – jak w poniższym tekście – przeciwstawiał się nie tylko kapitalizmowi, ale też systemowi stworzonemu w bolszewickiej Rosji. Myśl Pannekoeka szła w poprzek dwudziestowiecznych podziałów wewnątrz „rodziny marksistowskiej” – dla niego marksizm nie był dogmatycznym wyznaniem wiary, ani rewizjonistyczną wizją polityki parlamentarnej, ale sposobem postrzegania rzeczywistości, a w konsekwencji - działania. Rewizjoniści wraz z bolszewikami rozumieli jednoznacznie socjalizm jako system reglamentowany poprzez instytucję państwa – różniła ich jedynie droga dojścia do niego. Pannekoek uważał, że jedynie samoorganizacja robotnicza - w opozycji zarówno wobec parlamentaryzmu, jak związków zawodowych głównego nurtu – może zrealizować hasło emancypacji proletariatu. Tylko w konfiguracji rad robotniczych zostanie przezwyciężona alternatywa kapitalizm/socjalizm, który w istocie stanowi formę państwowego wyzysku. Na myśl Pannekoeka warto zwrócić uwagę w okresie rodzących się protestów Occupy, bowiem odpowiada na lewicową perspektywę społecznego zapotrzebowania na realną demokrację partycypacyjną.
Bartosz Ślosarski
Przejęcie środków produkcji z rąk klasy kapitalistów i oddanie je w ręce robotników jest powszechnie uznanym celem socjalizmu. Bywa on niekiedy określany jako własność publiczna, a czasem wspólna własność aparatu produkcji. Jednakże między tymi pojęciami istnieje wyraźna i fundamentalna różnica.
Własność publiczna jest taką formą własności, tj. prawem dysponowania,w której społeczeństwo jest reprezentowane przez publiczny organ - przez rząd, władzę państwową czy inne rodzaje ciał politycznych. Osoby tworzące te organizacje, czyli politycy, oficjele, liderzy, sekretarze, menadżerowie, są bezpośrednimi dysponentami aparatu produkcji, kierują i regulują procesem produkcji, jak również zarządzają robotnikami. Własność wspólna stanowi dla robotników możliwość samodzielnego zarządzania. Sama klasa robotnicza – rozumiana w najszerszym znaczeniu jako wszyscy uczestniczący w prawdziwie produkcyjnej pracy, w tym pracownicy, rolnicy, naukowcy – jest bezpośrednim dysponentem aparatu produkcji, zarządzania, kierowania oraz regulowania procesem produkcji, stanowiącego w rzeczy samej ich wspólną pracę.
W systemie publicznej własności robotnicy nie są panami własnej pracy. Mogą być lepiej traktowani, a ich zarobki - względnie wyższe niż w systemie prywatnym, nadal jednak podlegają wyzyskowi. Wyzysk nie oznacza, że robotnicy po prostu nie uzyskują pełnego produktu swojej pracy. Niemała część musi zawsze zostać wydana na aparat produkcji oraz na nieprodukcyjne, choć niezbędne, części społeczeństwa. Wyzysk polega na tym, że inni, wchodzący w skład odmiennej klasy, zarządzają produktem oraz jego dystrybucją. Inni zaś decydują jaka część powinna zostać przeznaczona dla robotników w postaci pensji, jaką część zachowają dla siebie oraz jaka zostanie przeznaczona na inne cele. W systemie własności publicznej te zagadnienia należą do regulacji procesu produkcji, co jest obowiązkiem biurokracji. Stąd, w Rosji, biurokracja jako klasa panująca, jest władcą produkcji i produktu, zaś klasę wyzyskiwaną stanowią rosyjscy robotnicy.
W krajach Zachodu znamy jedynie własność publiczną (w niektórych sektorach) kapitalistycznego państwa. W tym momencie możemy zacytować znanego angielskiego pisarza „socjalistycznego” G. D. H. Cole’a, dla którego socjalizm jest równoznaczny z własnością publiczną. Według niego:
„Lud nie mógłby być bardziej sprawny w zarządzaniu przemysłem aniżeli cała organizacja udziałowców w dużym nowoczesnym przedsiębiorstwie (...) Zarówno w okresie socjalizmu, jak też w okresie zakrojonego na szeroką skalę kapitalizmu, niezbędne byłoby powierzenie rzeczywistego zarządzania przedsiębiorstwem przemysłowym opłacanym specjalistom, którzy zostaliby wybrani na zasadzie ich eksperckiej wiedzy oraz określonych zdolności w wybranych dziedzinach pracy” ((G. D. H. Cole, Modern theories and forms of organization, [w:] An outline of modern knowledge, red. W. Rose, Madison 1931, s. 674))
„Nie ma powodu by domniemywać, iż uspołecznienie jakiegokolwiek sektora przemysłowego oznaczałoby wielką zmianę w składzie osób, które nim zarządzają” ((Tamże, s. 676))
Innymi słowy: struktura pracy produkcyjnej pozostanie taka, jaka była w okresie kapitalizmu - robotnicy będą w służalczym stosunku wobec rządzących dyrektorów. Najwyraźniej nie przychodzi na myśl „socjalistycznemu” autorowi to, że lud - który głównie składa się z robotników, będących zarazem kadrą produkcyjną - jest całkowicie zdolny do zarządzania przemysłem,na który składa się jego własna praca.
Niekiedy robotnicza kontrola jest wymagana jako poprawka wobec zarządzanej przez państwo produkcji.Żądanie kontroli, nadzoru od przełożonego wskazuje na uległy stosunek ze strony bezradnych obiektów wyzysku. Wtedy można kontrolować czyjąś pracę,(nie chcesz by kontrolowano pracę, bo ty sam to robisz). Praca produkcyjna, produkcja społeczna, jest prawdziwym interesem klasy robotniczej. Jest to treść jej życia, jej własnej aktywności. Może ona sama sprawować opiekę, jeśli tylko brak aparatów bezpieczeństwa lub władzy państwowej, która trzyma ją od tego z daleka. To ona posiadają w swoich rękach narzędzia i maszyny, to ona ich używa i nimi zarządza. Nie potrzebuje ani panów by nią dowodzili, ani zasobów finansowych by sprawować kontrolę nad panami.
Własność publiczna jest programem „przyjaciół” robotników, którzy wielki wyzysk prywatnego kapitalizmu chcą zastąpić łagodnym zmodernizowanym wyzyskiem. Własność wspólna jest programem klasy robotniczej walczącej o własne wyzwolenie.
Nie piszę oczywiście o socjalistycznym lub komunistycznym społeczeństwie w późniejszej formie rozwoju, kiedy produkcja będzie już tak zorganizowana, że nie będzie stanowiła problemu,a wówczas każdy będzie czerpał z zasobu dóbr wedle swoich potrzeb, oraz kiedy to idea własności w ogóle zaniknie. Piszę o czasie, w którym klasa robotnicza zdobywa władzę polityczną i społeczną, oraz stoi przed zadaniem organizacji produkcji i dystrybucji w bardzo niesprzyjających warunkach. Obecnie, jak również i w niedalekiej przyszłości, walka klasowa robotników będzie mocno zdeterminowana przez aktualne cele - czy to w ramach własności publicznej, czy wspólnej - które będą w tym czasie urzeczywistniane.
Jeśli klasa robotnicza odrzuci własność publiczną z jej niewolą i wyzyskiem oraz zażąda własności wspólnej wraz z wolnością i samorządnością, nie będzie w stanie tego zrobić bez spełnienia pewnych warunków oraz podjęcia się pewnych obowiązków. Własność wspólna robotników implikuje po pierwsze to, że wszyscy wytwórcy są posiadaczami środków produkcji oraz używają ich w dobrze zaplanowanym systemie społecznej produkcji. Po drugie, sugeruje również, że we wszystkich warsztatach, fabrykach i przedsiębiorstwach personel reguluje swą własną kolektywną pracę jako element całości. Stąd muszą oni stworzyć organy, dzięki którym zarządzają jako personel własną pracą, a także społeczną produkcją w ogóle. Instytucja państwa i rządu nie może służyć temu zamiarowi, ponieważ jest ona organem dominacji, koncentruje główne kwestie w rękach grupy rządzących. W socjalizmie te kwestie składają się na społeczną produkcję, dlatego są one sprawą wszystkich, każdej załogi, każdego robotnika, po to, aby mogli oni poddawać je pod dyskusję i decydować na ich temat w każdym momencie. Ich organy muszą składać się z delegatów posyłanych, a by reprezentować ich opinie, takich którzy będą stale powracać i zdawać raport z wniosków do jakich doszli w ramach zgromadzenia. Dzięki takim delegatom, którzy w każdym momencie mogą być zmienieni lub odwołani, zrzeszenie mas robotniczych w mniejsze i większe grupy może zostać ustanowione, zaś organizacja produkcji zabezpieczona.
Owe ciała złożone z delegatów, dla których przyjęła się nazwa rad robotniczych, są tym, co możemy nazwać polityczną organizacją, właściwą celom wyzwolenia klasy robotniczej od wyzysku. Nie mogą one zostać stworzone odgórnie, muszą zostać ukształtowane poprzez praktyczną aktywność samych robotników, w odpowiednim momencie.Tacy delegaci nie są parlamentarzystami, nie są rządzącymi, czy liderami, ale mediatorami, specjalnymi łącznikami, którzy stanowią połączenie pomiędzy podzielonym personelem przedsiębiorstwa, łączących odmienne opinie w jedno wspólne stanowisko. Własność wspólna wymaga wspólnego zarządzania tak pracą, jak i aktywnością produkcyjną. Może być to jedynie zrealizowane, gdy wszyscy robotnicy będą mieli swój udział w samo-zarządzaniu tym, co jest podstawą oraz treścią życia społecznego oraz tylko wtedy, gdy skonstruują ograny, które połączą ich odmienne chęci w jedno wspólne działanie.
W związku z tym, że takowe rady robotnicze będą pełnić niewątpliwie poważną rolę w przyszłej organizacji walki i dążeń robotniczych, zasługują na znaczącą uwagę oraz badanie ze strony tych, którzy są za bezkompromisową walką i wolnością klasy robotniczej.
przełożył Bartosz Ślosarski